Historię pana Grzegorza Lipińskiego, 45-letniego szefa sterylizatorni w jednoimiennym szpitalu zakaźnym, a zarazem pierwszego polskiego pacjenta, któremu przeszczepiono płuca z powodu COVID-19 przedstawiono podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Zabrzu. - Chcemy przekazać tę dobrą nowinę, bo potrzebujemy takich w dzisiejszych czasach. Ten sukces - nie boję się tego słowa - stał się możliwy tylko i wyłącznie dlatego, że działaliśmy razem - powiedział dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca prof. Marian Zembala podkreślając, że przypadek pana Grzegorza to przestroga, aby nie lekceważyć koronawirusa. Życie tego chorego udało się uratować dzięki dobrej współpracy lekarzy trzech ośrodków - Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach (od marca pełniącego funkcję jednoimiennego szpitala zakaźnego), gdzie był leczony w pierwszym etapie, Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie leczono go za pomocą ECMO - nazywanego sztucznym płucem, oraz Śląskiego Centrum Chorób Serca. Ogromne zmiany w płucach - Czuję się bardzo dobrze - zapewnił dziennikarzy Grzegorz Lipiński. - Dziękuję wszystkim zespołom za uratowanie mi życia - dodał. Przyznał, że najtrudniejszym dla niego momentem choroby był czas, kiedy dowiedział się o konieczności przeszczepu. Do szpitala, którego jest pracownikiem, trafił jako pacjent z objawami COVID-19 - 20 czerwca. Miał wysoką gorączkę i duszności. Jak zwracają uwagę lekarze, poza niewielką nadwagą nie stwierdzili żadnych dodatkowych obciążeń. Zmiany chorobowe w płucach w chwili przyjęcia obejmowały 40-50 proc. ich tkanki. Mimo wdrożonego intensywnego leczenia lekiem przeciwwirusowym oraz osoczem ozdrowieńców, wspomagania oddechu za pomocą respiratora, stan chorego stale się pogarszał - rozwinęło się ciężkie, obustronne zapalenie płuc w przebiegu COVID-19. W dziewiątej dobie pobytu w tyskim szpitalu zmiany obejmowały już 90 proc. miąższu płucnego i pojawiło się zagrożenie zatoru płuc. Zapadła decyzja o przewiezieniu pacjenta do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, dysponującego urządzeniem do natleniania krwi - ECMO, zwanym czasem sztucznym płucem. Nieodwracalne zmiany Dr Konstanty Szułdrzyński z krakowskiego szpitala porównuje ECMO do wehikułu czasu. - To urządzenie ratuje życie, gdy płuca nie działają, przenosi ciężar wymiany gazowej z płuc na technikę pozaustrojową. To daje czas do momentu, w którym albo zadziała leczenie przyczynowe, albo zastąpimy ten narząd przeszczepionym - wyjaśnił. Organizm pana Grzegorza w końcu poradził sobie z koronawirusem, ale zmiany, jakie zaszły w jego płucach, były nieodwracalne - wirus całkowicie je zniszczył, doprowadzając do zwłóknienia, stwardnienia i znacznego zmniejszenia tego narządu. Pacjent został zakwalifikowany do przeszczepu. Miał szczęście, bo dawca z odpowiednią grupą krwi znalazł się dość szybko. Jego płuca okazały się za duże, zatem przed wszczepieniem lekarze chirurgicznie nieco je zmniejszyli. - Transplantację przeprowadza się, kiedy nie ma do niej przeciwwskazań, wówczas jest szansa na powodzenie. Na pewno nie każdy chory, który w przebiegu COVID-19 będzie w takim stanie, jak nasz pacjent, będzie potencjalnym biorcą płuca - zwrócił uwagę kierownik programu transplantacji płuc w Śląskim Centrum Chorób Serca dr hab. Marek Ochman. Ósmy przypadek na świecie - Z tego co wiemy, nasz pacjent to ósmy przypadek na świecie przeszczepienia płuc u pacjenta z COVID-19. Trzy zabiegi opisali Chińczycy, jeden Włosi, jeden Austriacy i dwa - Amerykanie. Jesteśmy zatem ósmym ośrodkiem, który wykonał taki przeszczep, ale prawdopodobnie pierwszym na świecie u takiego pacjenta, u którego wykorzystano wcześniej ECMO - dodał. Pulmonolog dr Mirosław Nęcki ze ŚCCS ocenił, że proces leczenia pana Grzegorza był "najlepszy z możliwych". - Są różne doniesienia w różnym okresie na temat poszczególnych terapii COVID-19: osocze ozdrowieńców, preparaty przeciwzapalne i przeciwwirusowe. My się dopiero uczymy leczyć tę chorobę. Nie ma jednego skutecznego leku, jednej skutecznej szczepionki. Niestety, niektórzy pacjenci mówiąc po ludzku mają pecha w tym wszystkim i dochodzi do uszkodzenia płuc, czasem serca, nerek, innych narządów i zgonu. Nie wolno lekceważyć tego zagrożenia - podsumował.