Po piątkowej odmowie przyjęcia wycieczkowca w Tajlandii kapitan statku złożył oświadczenie, w którym wskazał, że na pokładzie nie ma żadnego przypadku zakażenia SARS-CoV-2 i zapowiedział, że w związku z zaistniałą sytuacją Costa Fortuna weźmie kurs na następny port na trasie rejsu, czyli Penang w Malezji. Tam również nie wydano zgody na zawinięcie do portu. Powodem odmowy wydania zgody na zawinięcie statku do portu na wyspie Phuket w Tajlandii i do portów w Malezji była obecność na pokładzie 64 Włochów, którzy przylecieli do Azji ze swojego kraju, by tam rozpocząć rejs. Procedury ochrony Odmowa zawinięcia do portu była zgodna z przyjętymi w Tajlandii i w Malezji procedurami ochrony przed zarażeniem koronawirusem, bo Włosi przebywali powyżej 14 dni w kraju uznanym za ognisko epidemii Covid-19 - twierdzą miejscowe władze. Wycieczkowiec z ponad 1600 pasażerami na pokładzie realizował rejs na trasie turystycznej Singapur - Malezja - Tajlandia - Malezja - Singapur. "Otrzymaliśmy informacje z lokalnych źródeł, że przyczyną niewpuszczenia statku do portu była obecność Włochów na pokładzie. Statek został przekierowany do portu George Town na malajskiej wyspie Penang, gdzie miał przybyć dzień wcześniej niż planowano oryginalnie" - czytamy w oświadczeniu biura Polviet Travel, wydanym w sobotę przez dyrektora firmy Macieja Ryczko. W sobotę biuro dostało informację, że statek nie zostanie też wpuszczony do portów: George Town/Penang oraz Port Klang k. Kuala Lumpur w Malezji i będzie "przekierowany bezpośrednio do Singapuru, gdzie ma dotrzeć w dniu 8 marca w godzinach popołudniowych. "Wszyscy rodacy czują się dobrze" Szef biura Polviet Travel zapewnił, że przedstawiciel firmy udał się już do portu w Singapurze, by ocenić na miejscu sytuację. W niedzielę biuro spodziewa się mieć więcej informacji. Wtedy też "podjęte zostaną decyzje w sprawie kontynuacji wycieczek". "Biuro Polviet Travel jest w stałym kontakcie z pilotami polskich grup, które znajdują się na statku. Wszyscy nasi rodacy czują się dobrze" - napisano w oświadczeniu. Ryczko podkreślił też, że jego biuro stara się znaleźć optymalne rozwiązania co do dalszych wycieczek na lądzie, ale zastrzegł, że "jako lokalny tour operator Polviet Travel nie ma żadnego wpływu i możliwości działania na statku wycieczkowym lub na morzu". "Musimy czekać, aż pasażerowie przekroczą w porcie granicę danego państwa" - dodał szef biura. "Na pokładzie statku znajduje się według naszych szacunków, ok. 100 obywateli polskich" - zaznaczono w oświadczeniu. Ryczko zastrzegł przy tym, że dokładnymi danymi imiennymi dysponuje włoski armator, który ma imienną listę pasażerów. "Ewentualne dalsze kroki i działania będą realizowane w ścisłej współpracy z odpowiednimi władzami lokalnymi i polskimi władzami konsularnymi, zależnie od potrzeb i możliwości" - napisano w oświadczeniu Polviet Travel. Firma zachęca do śledzenia komunikatów w mediach społecznościowych, zastrzegając, że nie udziela informacji na temat uczestników, ani organizatorów, z którymi współpracuje. "Informacje dotyczące rejsu, procedur na morzu, sytuacji na statku i innych spraw dotyczących części morskiej prosimy kierować bezpośrednio do armatora statku Costa Fortuna" - podkreśla Polviet Travel.