Tamtejsze władze poszły w ślad regionów na północy, przede wszystkim Lombardii i Wenecji Euganejskiej, które zamknęły szkoły i uniwersytety z powodu wysokiej liczby potwierdzonych przypadków wirusa, mogącego wywołać śmiertelnie niebezpieczne zapalenie płuc. O odwołaniu lekcji w szkołach wszystkich szczebli w Marche, w środkowych Włoszech, zdecydował we wtorek szef władz regionalnych Luca Ceriscioli z centrolewicowej, współrządzącej Włochami Partii Demokratycznej. Premier Conte powiedział w środę, że rząd kwestionuje tę decyzję uznając ją za niesłuszną i podejmie kroki, by ją anulować. "Mieliśmy wczoraj spotkania wszystkich ministrów i przewodniczących władz regionu. Następnie zostaliśmy zaskoczeni, bo po tym, gdy wszyscy zgodziliśmy się co do protokołu postępowania, po południu Marche wyłamało się" - oświadczył szef rządu. Następnie dodał: "Tak być nie może, bo jeśli każdy podejmuje inicjatywy na własną rękę, powstaje ogólne zamieszanie w kraju trudne do opanowania". Zdaniem Contego decyzja ta ma tylko "negatywne konsekwencje", także dla rodziców uczniów. Gubernator Marche Luca Ceriscioli odparł zaś, że nie zamierza wycofać swego rozporządzenia. "Rząd zaskarży naszą decyzję o zamknięciu szkół? To będzie okazja do tego, by się przekonać, kto postąpił dobrze; my czy rząd. Nie zrobię żadnego kroku wstecz" - zapowiedział szef regionu w wywiadzie dla Radia Capital. Swą postawę uzasadnił troską o zdrowie mieszkańców. Z Rzymu Sylwia Wysocka