Od piątku we Włoszech obowiązuje wprowadzony przez rząd stan kryzysowy z powodu groźnego wirusa z Chin. "We Włoszech zdecydowano się na poziom prewencji, który w tym momencie jest jednym z najwyższych na świecie" - oświadczył minister zdrowia Roberto Speranza. Na włoskich lotniskach zaangażowanych zostało ponad 620 wolontariuszy, którzy prowadzą kontrole pasażerów, głównie poprzez mierzenie im temperatury. Tylko na lotnisku Fiumicino w ciągu doby skontrolowano w ten sposób ponad 24 tys. osób - podały media. Nigdzie nie stwierdzono żadnego przypadku budzącego podejrzenia. Kontrole prowadzone są także w portach morskich, w tym na statkach przypływających z innych państw europejskich. Epidemiolodzy podkreślają, że nie można wykluczyć następnych zachorowań. Gianni Rezza z departamentu chorób zakaźnych Krajowego Instytutu Zdrowia powiedział: "Kroki podjęte przez włoski rząd z wyprzedzeniem w porównaniu z innymi krajami UE zmniejszają z całą pewnością prawdopodobieństwo przybycia zakażonych osób. Ale to nie znaczy, że można to wykluczyć, także dlatego, że ruch pasażerów do Europy nigdy nie zostanie całkowicie zatrzymany". Z kolei Walter Ricciardi ze szpitala katolickiego uniwersytetu w Rzymie wyraził opinię, że dwa najbliższe tygodnie będą decydujące dla powstrzymania epidemii w Chinach i niedopuszczenia do tego, by przeniosła się ona na zewnątrz. Dwa pierwsze przypadki koronawirusa we Włoszech dotyczą małżeństwa turystów z miasta Wuhan, epicentrum epidemii. Dwoje sześćdziesięciolatków przebywa od tygodnia w rzymskim szpitalu zakaźnym. Ich stan, który pogorszył się we wtorek, pozostaje ciężki - poinformowali lekarze w komunikacie. Oboje są na oddziale intensywnej terapii.