Mężczyzna wrócił z zagranicy do Ostrowa Wlkp., gdzie mieszka wspólnie z rodziną. Ponieważ podczas jazdy powrotnej poczuł się źle, prosto z drogi udał się do ostrowskiego szpitala. Tam go przebadano i stwierdzono zapalenie oskrzeli, wypisano receptę i pobrano wymaz w kierunku koronawirusa. "Nie mógł zostać w szpitalu" Chory ostrowianin, zamiast do domu, pojechał do Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Ostrowie Wlkp. z pytaniem, gdzie ma oczekiwać na wynik testu. Oświadczył, że do domu nie pojedzie, by na narażać członków rodziny na niebezpieczeństwo choroby. "Mężczyzna nie mógł zostać w szpitalu, bowiem do hospitalizacji nie predysponowały go objawy chorobowe. Nie nadawał się do kwarantanny, bo miał zapalenie oskrzeli, a na kwarantannę nie kieruje się chorych. Ponieważ miał objawy chorobowe niewystarczające w podejrzeniu zakażenia koronawirusem, nie można było go hospitalizować na oddziale zakaźnym" - wyjaśnił dyrektor ostrowskiego Sanepidu Andrzej Biliński. Mężczyznę poinformowano, że najlepszym miejscem na oczekiwanie wyniku testu będzie jego dom. "Zbyt daleko idąca ostrożność" "Potocznie rzecz ujmując, mężczyzna powinien był położyć się w łóżku, wygrzewać się, pić herbatę z cytryną i nie wychodzić z łóżka do czasu wyzdrowienia oraz uzyskania wyniku testu. Ale on twierdził, że boi się narazić rodzinę" - powiedział dyr. Biliński. Dodał, że jego zdaniem "ta ostrożność była zbyt daleko idąca". Ostrowianin poinformował służby sanitarne, że do uzyskania wyników testu będzie mieszkał w samochodzie. Wynik testu ujemny "Moje pracownice podeszły do sprawy z ogromną empatią i zrozumieniem, przez trzy dni kontrolowały mężczyznę, czy jego stan zdrowia nie pogarsza się. O sprawie powiadomiły miejscowy MOPS i pomogły zrealizować receptę w aptece" - poinformował dyr. ostrowskiego sanepidu. Wynik testu okazał się ujemny - mężczyzna wrócił do domu.