Od wtorku zamknięte zostaną ponownie wszystkie sklepy z wyjątkiem tych, które sprzedają niezbędne artykuły, a od czwartku - szkoły. Mieszkańcom zalecono pozostawanie w domach tak długo, jak to możliwe, zaś wszystkim - powstrzymanie się od podróży z i do Leicester, o ile nie jest to absolutnie koniecznie. Ponadto Leicester zostaje wyłączone z następnej fazy znoszenia ograniczeń, która w Anglii zacznie się od najbliższej soboty, gdy otwarte zostaną m.in. puby, restauracje, muzea, kina, hotele czy salony fryzjerskie. "Podjęliśmy kilka trudnych, ale ważnych decyzji. Zalecamy mieszkańcom Leicester pozostawanie w domu tak długo, jak to tylko możliwe, i zalecamy powstrzymanie się od wszystkich podróży do, z i na terenie Leicester, o ile nie jest to niezbędne. Będziemy uważnie śledzić przestrzeganie zasad społecznego dystansu i podejmiemy dalsze kroki, jeśli będzie to konieczne" - powiedział Hancock w Izbie Gmin. Jak wyjaśnił, w Leicester w ciągu ostatniego tygodnia stwierdzono 10 proc. wszystkich nowych przypadków koronawirusa w kraju, zaś ich liczba w stosunku do populacji jest trzy razy wyższa niż w następnym mieście na liście. Hancock zapewnił, że podjęte działania zostaną poddane przeglądowi za dwa tygodnie i nie będą one utrzymywane w mocy dłużej niż jest to niezbędne. Znosząc stopniowo restrykcje wprowadzone z powodu koronawirusa gabinet premiera Borisa Johnsona zastrzegł, że jeśli nastąpi ponowny wzrost zachorowań, wszystkie kroki mogą zostać cofnięte, a jeżeli na jakimś obszarze będzie szczególnie dużo infekcji, to może wprowadzić lokalne blokady, ale do tej pory nie zdecydował się na taki krok. Ogłoszone w poniedziałek restrykcje są ostrzejsze niż się spodziewano. Jeszcze w ciągu dnia burmistrz Peter Soulsby mówił, że rząd chce, by te ograniczenia, które w kraju będą znoszone od 4 lipca, w Leicester pozostały w mocy co najmniej przez dwa tygodnie dłużej. Tymczasem rząd zdecydował się nie tylko je pozostawić, ale cofnąć to, co już wcześniej zostało złagodzone, czyli na ponowne zamknięcie sklepów i szkół oraz zalecenie pozostawania w domach. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)