Wyprodukowane przez firmę farmaceutyczną AstraZeneca szczepionki wciąż są jeszcze na etapie końcowych testów klinicznych. Jednak brytyjskie służby medyczne chcą mieć pewność, że w przypadku "zielonego światła" dla leku pierwsze partie szczepionki będą od razu dostępne dla personelu szpitali zakaźnych. Jak informuje "The Sun", z tego właśnie powodu zdecydowano się na rozpoczęcie transportu partii szczepionek do Londynu. Wszystko odbywa się pod ścisłym nadzorem policji. Tymczasem "The Daily Mail" ujawnił, że jeden ze szpitali w hrabstwie Warwickshire w środkowej Anglii miał otrzymać sygnał, iż na początku grudnia personel placówki zostanie zaszczepiony przeciwko koronawirusowi. National Health Service, brytyjski odpowiednik NFZ, nie chciało komentować doniesień prasy o rzekomo gotowej szczepionce na COVID-19. W oświadczeniu poinformowano jedynie, że testowane są jedynie warianty dostarczania szczepionek do szpitali zakaźnych. "Szczepionka na koronawirusa zostanie wdrożona tylko w wypadku, gdy uzyskamy pewność jej skuteczności oraz bezpieczeństwa, które stwierdzi niezależny organ" - przekazano. Jednak media na Wyspach Brytyjskich ujawniły wcześniej, że władze posiadają już 340 milionów dawek szczepionki pochodzących z sześciu różnych prototypów leku - najwięcej ze wszystkich państw na świecie. Jednocześnie profesor Andrew Pollard z Oxfordu, który kierował zespołem pracującym nad z jednym z prototypów szczepionki, tonuje nastroje. Naukowiec przekonuje, że nawet jeśli szczepionki okażą się skuteczne, to obostrzenia wprowadzone w związku z epidemią będzie trzeba utrzymać co najmniej do lata przyszłego roku. Dodał również, że badania kontrolne szczepionek sprawdzonych w testach klinicznych potrwają jeszcze tygodniami. "Życie nie powróci ot, tak do normalności co najmniej do czerwca. Być może trzeba mówić nawet o lipcu. Dopóki nasze społeczeństwo nie nabierze odporności, wciąż zagrożeni będą najsłabsi, a my nie powstrzymamy wirusa" - powiedział w rozmowie z "The Daily Mail".