Banyai został podłączony do respiratora w Kiskunhalas na południu Węgier 24 lutego, gdy był w stanie śpiączki farmakologicznej. 13 marca z powodu zakażenia bakteryjnego przetransportowano go do szpitala w Segedynie, gdzie dwukrotnie stanęło mu serce i musiał być reanimowany. - Praktycznie zmarniały mi mięśnie, schudłem prawie 30 kilo, na ciele mam pełno śladów po ukłuciach i niestety także odleżyny. Potrzebuję dużo pomocy przy wykonywaniu codziennych czynności, np. przy wstawaniu, ale żyję - powiedział w wywiadzie dla portalu Halasmedia.hu poseł, który chodzi obecnie przy pomocy balkonika. Banyai nie ma wątpliwości, że kontaktował się w tym czasie z Panem Bogiem. - Głos mi powiedział, że wszystko jest gotowe i mam swoje miejsce w wieczności, mogę się na przykład spotkać ze swoim tatą, ale zostawił mi też wybór. Powiedział, że jeśli czuję, że jeszcze mam coś do zrobienia, mogę zostać - opowiedział Banyai. Rehabilitacja do sierpnia Dodał, że bardzo trudny był dla niego także okres po przebudzeniu, gdy zobaczył ubranych ludzi, ale nie wiedział, gdzie jest. - Nie mogłem mówić, chociaż chciałem wypowiedzieć myśli czy prośby. Nie ruszałem żadną częścią ciała, nie czułem kończyn. Byłem zdrową na umyśle, ale niezdolną do komunikowania się istotą - powiedział. Poseł przechodzi obecnie w Balatonfuered rehabilitację, która potrwa do początku sierpnia. Również we wtorek poinformowano, że po długiej, kilkumiesięcznej walce z koronawirusem zmarł 31-letni poseł opozycyjnej partii Momentum Szilard Dalnoki.