Zdaniem wiceministra Kraski, wzrost zakażeń koronawirusem może być skutkiem wielu czynników. Spośród nich wymienił m.in. brak całkowitego lockdownu, możliwość przemieszczania się, okres jesienno-zimowy. "Ta druga fala epidemii jest zdecydowanie większa niż przewidywali eksperci. Składa się na to wiele czynników, nasza mobilność jest zdecydowanie większa niż w okresie wiosennym, Polacy przemieszczają się tak jak jeszcze w styczniu, czy w lutym kiedy w kraju nie było jeszcze koronawirusa. To tego mamy okres jesienny, kiedy tych infekcji zawsze jest dużo, niska temperatura, duża wilgotności, nasz organizm jest osłabiony i podatny na infekcje. To powoduje, że tych nowych zakażeń nie tylko u nas, ale i w całej Europie jest tak wiele"- powiedział w czwartek 5 listopada w Radiu Gdańsk wiceszef resortu zdrowia. Ile zakażeń w nadchodzących dniach? Pytany o prognozę liczby zachorowań na kolejne dni, Kraska odpowiedział, że wzrost zakażeń wirusem Sars-Cov-2 będzie się utrzymywał na podobnym poziomie. "Musimy jednak pamiętać, że jeżeli nowych zakażeń będzie przybywało, będziemy musieli zacisnąć pasa, mówimy oczywiście o przemieszczaniu się obywateli i kontaktach między ludzkich, bo to jedyna metoda aby zahamować ten wzrost" - ostrzegł. Pytany o dostępność łóżek i respiratorów, odpowiedział, że "sytuacja wygląda różnie w każdym województwie". Zaznaczył jednak, że problem nie wynika z braku łóżek szpitalnych czy respiratorów, ale dostępności kadry medycznej. "W bardzo restrykcyjny sposób chronimy kadrę medyczną przed zakażeniem koronawirusem. Środki, które mają do dyspozycji, w każdym szpitalu są używane. Chcemy jak najczęściej testować medyków, aby ci, którzy są objęci kwarantanną, jak najszybciej mogli wracać do pracy, jeśli nie są zakażeni" - dodał. Skutki masowych demonstracji Pytany o to, czy nowe obostrzenia pozwolą uniknąć "zakażeń na masowa skalę", wiceminister zdrowia odpowiedział, że najbliższe dziesięć dni pozwoli ocenić, czy restrykcje przyniosły efekt. "Oby tak było, bo jeśli będziemy mieli dalszy wzrost nowych zachorowań, będziemy musieli wprowadzić kwarantannę narodową. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wszystkie symulacje pokazują, że jeżeli kontakt międzyludzki zmaleje, to wzajemne przekazywanie wirusa będzie zdecydowanie mniejsze" - ocenił. Zwrócił przy tym uwagę, że na wzrost zachorowań mają również wpływ odbywające się od kilkunastu dni protesty uliczne przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego. "Mamy sygnały, że teraz praktycznie codziennie około 5 tysięcy nowych zachorowań jest związanych z ostatnimi protestami na ulicach" - powiedział Kraska. Przestrzegał, że skutki zgromadzeń, mogą być poważne nie tylko dla uczestników manifestacji, którymi są najczęściej młodzi ludzie. "To są najczęściej młodzi ludzie, którzy później wracają do swoich domów, rodziców, dziadków. Pomyślmy nie tylko o sobie, ale o swoich bliskich. Wiem, że pewne emocje trzeba wykrzyczeć, zademonstrować, ale to nie jest dobra pora, by to robić. Wszystkie badania - z Europy czy Stanów Zjednoczonych - pokazują, że takie protesty powodują skok nowych zakażeń. Apeluję, byśmy teraz się od tego powstrzymali. Młodzi ludzie uważają, że ich choroba nie dotyczy, ale mamy informacje z różnych szpitali, że duża grupa osób, które muszą być hospitalizowane, to właśnie osoby młode. Nie ma granicy wieku, kiedy możemy zachorować lub umrzeć z powodu koronawirusa" - podkreślił. Zobacz też: Surowe restrykcje w całej Europie. Jeden kraj wyjątkiem Może zabraknąć respiratorów dla potrzebujących? Wiceminister zdrowia był też pytany, kiedy może być wprowadzona narodowa kwarantanna, czyli całkowity lockdown. "Na wiosnę mieliśmy narodową kwarantannę, byliśmy w domach, nie przemieszczaliśmy się, a dziennych zachorowań było 300-400. W tej chwili mamy kilkanaście tysięcy. To zupełnie inna sytuacja. Wtedy chorych, którzy wymagali oddechu wspomaganego, było 80-90, teraz jest prawie 1,5 tysiąca. Wtedy lockdown spowodował, że gospodarka stanęła. Wszystkie kraje starają się tego uniknąć, ale jeśli nie będzie innej metody, to zdrowie i życie Polaków jest ważniejsze i wtedy ta narodowa kwarantanna będzie musiała być zarządzona" - zapowiedział. Pytany o to, czy w Polsce może dojść do sytuacji, że chory na COVID-19 nie zostanie przyjęty do szpitala lub nie otrzyma respiratora, wiceminister Kraska odpowiedział, że nie powinno dojść do takiej sytuacji. "Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Pamiętajmy, że Polacy chorują nie tylko na koronawirusa, nie zniknęły zawały, udary. Musimy zachowywać równowagę. Prawie 30 tysięcy łóżek w szpitalach stacjonarnych będzie przewidzianych dla chorych na COVID-19. Uruchamiany szpitale tymczasowe - to pula kolejnych 8-10 tysięcy łóżek. Uruchamiamy też sanatoria, czyli miejsca, gdzie możemy leczyć chorych mniej objawowych, z kadrą medyczną i warunkami lokalowymi. Powtórzę jednak, że to nie jest kwestia łóżek czy respiratorów, a kadry medycznej. Teraz każdy lekarz czy pielęgniarka jest na wagę złota" - zaznaczył gość Radia Gdańsk.