Jednoczesne zakażenia różnymi wirusami występowały jeszcze przed pandemią COVID-19, a z miksem infekcji wirusem grypy i SARS-CoV-2 spotkali się już także polscy lekarze. - Przypadki jednoczesnej infekcji wirusami SARS-CoV-2 i grypy notowaliśmy u pacjentów już w październiku ubiegłego roku - mówi Interii dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. O tym, że flurona nie jest żadną nowością mówi też dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. - Już pierwszy sezon covidowy, który rozpoczął się zimą 2020 roku, był nałożony na grypę i zdarzało się, że te infekcje występowały wspólnie - zauważa w rozmowie z Interią. Flurona. Czy jest się czego bać? W 2021 roku - ze względu na maseczki, dystans społeczny, przejście na pracę i naukę zdalną i ograniczenie podróży zagranicznych - udało się ograniczyć nie tylko SARS-CoV-2, ale też grypę, której epidemie notowano wcześniej rokrocznie, a ich szczyt przypadał na koniec stycznia-początek marca. - Grypa była niemal niewidoczna w statystykach. Mógł na to wpłynąć też fakt, że po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu na SARS-CoV-2 mało który ośrodek testuje dodatkowo pod kątem grypy. Są jednak miejsca, gdzie wykonuje się diagnostykę molekularną i przy pobraniu jednej próbki od pacjenta robi się badania na sześć różnych wirusów. I mieszane zakażenia nie były czymś zaskakującym - dodaje dr Grzesiowski. Ale czy są groźne? - To na pewno sytuacja niepożądana. W przypadku zakażenia wirusami SARS-CoV-2 i grypy mamy do czynienia z wirusami o różnym punkcie zaczepienia - ten pierwszy atakuje przez białko ACE2, drugi przez nabłonek oddechowy. Dwa różne wirusy wywołujące dwa różne procesy zapalne będą zatem działały bardziej uszkadzająco na tkankę płucną - wyjaśnia dr Grzesiowski. Dr Stopyra zauważa, że każdy przypadek należy traktować indywidualnie. - COVID-19 może przebiegać bezobjawowo czy skąpoobjawowo, ale może też powodować ostre zapalenie płuc. Jeśli mamy więc pacjenta zaszczepionego i na grypę, i na COVID-19, nawet współwystępujące zakażenie przechoruje najprawdopodobniej łagodnie lub bezobjawowo. Ale wcale tak być nie musi - zauważa lekarka. I zachęca: dlatego warto się zaszczepić. Miks zakażeń - podwójny problem Czy są wirusy, które bardziej "się lubią", to znaczy sprzyjają pojawieniu się nowych konkretnych patogenów w organizmie? - To działa raczej w drugą stronę - jeden wirus może wykluczać drugi, bo atakuje te same miejsca receptorowe. W piśmiennictwie opisuje się sytuację, gdy zakażony wywołującym typowe przeziębienie rinowirusem zdecydowanie rzadziej zapada na grypę, bo wirusy te mają podobne punkty uchwytu i "konkurują" o to samo miejsce - tłumaczy dr Grzesiowski. Wiele wirusów jednak nie ma takiego "problemu" i może zaatakować organizm jednocześnie. - U naszych pacjentów poza współwystępowaniem SARS-CoV-2 i wirusa grypy notowaliśmy też jednoczesne zakażenia rotawirusami i adenowirusami, a także RSV i grypą. Zakażenia dwoma-trzema wirusami jednocześnie nas nie dziwią - zauważa dr Stopyra. Jak wskazuje, w przypadku COVID-19 i grypy miks zakażeń jest o tyle niekorzystny, że może zaszkodzić podwójnie - konkretnemu pacjentowi i systemowi opieki zdrowotnej. - Obydwa te wirusy atakują płuca i prowadzą do znacznego wzrostu hospitalizacji. Kiedy przed pandemią mieliśmy epidemie grypy, oddziały pediatryczne były pełne, a dzieci leżały nawet na korytarzach. Choć w ubiegłym roku sytuacja z powodu obostrzeń była inna, obecnie lockdownu nie ma, wyszczepialność wciąż jest niska, więc epidemia grypy może wybuchnąć - mówi. I nie musi dojść do żadnych potencjalnie groźnych mieszanek genetycznych wirusa grypy i SARS-CoV-2, by problem z fluroną stał się ogromny. Tych mutacji co prawda - jak mówi dr Grzesiowski - wykluczyć nie można, ale są one mało prawdopodobne. Możliwe jest za to, że system nie po prostu nie wytrzyma. - Jeśli nowa fala epidemii COVID-19 nałoży się na epidemię grypy, szpitale będą pękać w szwach. Mogą nas uratować szczepionki, dlatego powtarzam: szczepmy się - mówi dr Stopyra.