Samantha Batt-Rawden powiedziała, że w ostatnich tygodniach na oddziale tylko jeden pacjent był zaszczepiony dwiema dawkami preparatu przeciw COVID-19. Pozostali ciężko chorzy świadomie zdecydowali, by się nie szczepić. Lekarka wprost mówi, że pacjenci żałują swojej decyzji. - Kiedy podłącza się ich do respiratora, dociera do nich, że popełnili największy błąd w życiu - stwierdziła. Jej zdaniem antyszczepionkowa postawa mija po wizycie na oddziale intensywnej terapii. Jedną z takich osób jest nauczyciel Abderrahmane Fadil, który, jak czytamy, był bliski śmierci. - Chcę się zaszczepić, jak tylko wyjdę ze szpitala. Namawiam każdego, by się zaszczepił. Jestem gotów udać do piekła, żeby dostać ten zastrzyk, zamiast czekać, aż choroba pochłonie naszych bliskich - powiedział. W "Guardianie" podany jest też przykład 51-letniego Glenna Barratta, który zmarł na COVID-19 w szpitalu w Grimsby. Jak relacjonują personel i rodzina, w swoich ostatnich słowach żałował, że się nie zaszczepił. Carla Hodges opowiada, że jej ojczym, 58-letni Leslie Lawrenson również nie wierzył w szczepionki. Mężczyzna zmarł 2 lipca na COVID-19. Po jego śmierci matka Carli zdecydowała się zapisać na szczepienie, choć wcześniej także była zażartym antyszczepionkowcem. Dr Batt-Rawden opowiada, że niezaszczepieni pacjenci powoływali się na informacje wyczytane w mediach społecznościowych. - Zawiedliśmy jako kraj i jako system - oceniła. Jednocześnie podkreśliła, że lekarze nie przestaną zachęcać do szczepień, by jak najmniej pacjentów trafiało w stanie ciężkim do szpitali po zakażeniu koronawirusem.