Ministerstwo Zdrowia podało w czwartek informację o 12 142 nowych zakażeniach koronawirusem. To zbliżony poziom do tego z początku stycznia. Zmarło 286 osób. - Wygląda na to, że w tym tygodniu dobowa liczba zakażeń ustabilizowała się na poziomie ok. 12 tysięcy przypadków. Nie sądzę, aby za tydzień było znów o 30 procent więcej, czyli ok. 16 tysięcy. To się w pewnym momencie zatrzyma, a przynajmniej wzrost nie będzie tak szybki - ocenił wirusolog. Złą sytuację w woj. warmińsko-mazurskim powiązał z przyjazdami rodaków z Wielkiej Brytanii w okresie świąteczno-noworocznym. "Mutację brytyjską przywiozło pięć czy siedem osób" - Mutację brytyjską przywiozło pięć czy siedem osób i wirus działał w środowisku. To nie mutacja jednak odpowiada za wzrost zakażeń, ale nasze zachowania - powiedział prof. Gut. Jego zdaniem wprowadzenie ograniczeń nie jest trudne. Znacznie bardziej obawia się o ich respektowanie. Społeczne przyzwolenie na ruchy zaostrzające jest zdaniem eksperta niskie. - Gdy nie będzie takiego przyzwolenia, nawet najlepsze przepisy nie pomogą. Obostrzenia mogłyby istnieć nawet na poziomie gmin, ale nadal są wtórne od zachowań - dodał. "Wtedy będzie koniec epidemii" Prof. Gut przyznał, że rzeczywiście obecnie zakażenia dotyczą głównie młodych osób. - Starsi się bardziej boją. Do tego widzimy pierwszy efekt szczepień tej grupy. Gdy zaszczepimy wszystkich chętnych w wieku 60 plus, to w zasadzie mamy koniec epidemii. W tym sensie, że nie będzie wielu zgonów i nadmiernego obłożenia szpitali. Problemem jest słaba dostępność szczepionek, bo cała ta akcja przez to strasznie się wlecze - dodał wirusolog.