Bilans koronawirusa w Polsce na dzień 5 października to łącznie 102 080 zakażonych, 73 552 ozdrowieńców oraz 2 659 osób, które zmarły z powodu zakażenia koronawirusem. Jeżeli spojrzymy na krzywą zachorowań z ostatniego miesiąca, wyraźnie wiać, że epidemia w Polsce przyspieszyła. Na większości wykresów nie uwzględnia się jednak niezwykle istotnego wskaźnika, który zmusza do zastanowienia się, czy dane podawane przez Ministerstwo Zdrowia oddają rzeczywistą skalę problemu. 5 października, czyli dwa dni po rekordowym dobowym przyroście wykrytych zakażeń, poinformowano o 2 006 nowych przypadkach. Na pierwszy rzut oka można odetchnąć z ulgą, wszak to o kilkuset nowych zakażonych mniej. Wystarczy jednak porównać inne dane udostępnione przez resort w tych dwóch dniach, by przekonać się, że ów spokój jest przedwczesny. 3 października wykonano przeszło 30 tys. testów na koronawirusa. Dwa dni później niewiele ponad 18 tys., czyli blisko o połowę mniej. W wakacje 26 sierpnia, na 1000 przebadanych pacjentów wskaźnik zakażeń wynosił 42. 26 września na 1000 testów wykrywano już 68 zakażonych. Według najnowszych danych 5 października wskaźnik pozytywnych wyników na 1000 wykonanych testów wystrzelił do 109. "Realnie jest przynajmniej pięć razy więcej zakażonych" W niedawnej rozmowie z Interią prof. Agnieszka Szuster Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Instytutu Nauk Biologicznych UMCS stwierdziła, że rzeczywista liczba zakażeń jest w Polsce znacznie wyższa niż wynika to z oficjalnie podawanych danych. - Nowe regulacje wprowadzone w Polsce dotyczące badania tylko osób z objawami (gorączka, kaszel) powodują, że zwiększa się wykrywalność wirusa przy niższej liczbie testów (obecnie liczba ta oscyluje w granicach 15-18 tys. dziennie). Nie diagnozuje się już osób kierowanych na kwarantannę czy izolację albo osób z kontaktu. W krajach, gdzie przeprowadza się ogromną liczbę testów, wykrywanych jest znacznie więcej przypadków zakażeń. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że w Polsce realnie jest przynajmniej pięciokrotnie wyższa liczba zakażonych - wyjaśniła naukowczyni. Dla przykładu, we Włoszech, które zostały bardzo mocno dotknięte przez pandemię wiosną, 4 października przeprowadzono 93 tys. testów, które wykryły 2,5 tys. nowych przypadków zakażenia. We Francji, która ostrzega swoich obywateli przed tym, że pandemia ponownie się rozpędza, na przeszło 150 tys. testów wykonanych 4 października wykryto 12,5 tys. nowych przypadków zakażenia. Wiele osób przekonuje, że koronawirus nie jest wcale groźniejszy od zwykłej grypy. Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar zwracał nam niedawno uwagę na to, że tak jest, ale wyłącznie w odniesieniu do niektórych grup populacji. - Obie choroby potrafią być groźne, choć dla nieco innych grup - podkreślił. - W niektórych grupach ludności, na przykład wśród dzieci, grypa typu A jest groźniejsza niż covid - dodał Bondar. COVID a grypa Patrząc na dane dotyczące pełnego przekroju polskiego społeczeństwa, widzimy wyraźnie, że koronawirusa SARS-CoV-2 oraz wywoływanej przez niego choroby COVID-19 nie należy lekceważyć. Od początku epidemii w kraju (pierwszy przypadek potwierdzono w Polsce 4 marca 2020 roku) zakażenie koronawirusem potwierdzono u 102 080 osób, z czego 2 659 zakażonych zmarło. Na 3 769 480 przypadków grypy odnotowano 63 zgony. Co to oznacza? Zwykła grypa ma współczynnik śmiertelności na poziomie 0,002 proc., podczas gdy w przypadku koronawirusa wynosi on aż 3,4 proc. Na razie nie opracowano bezpiecznej szczepionki przeciwko koronwairusowi, o potwierdzonej skuteczności. Nie ma też w pełni skutecznego leku na COVID-19. Aby chronić siebie i bliskich należy pamiętać zachowaniu dystansu i przestrzeganiu norm sanitarnych. Co to oznacza? Trzeba pamiętać między innymi o noszeniu maski w miejscach publicznych, jak sklepy, czy transport zbiorowy, zachowywać dystans społeczny, unikać zatłoczonych miejsc, często i dokładnie myć ręce mydłem, a jeżeli nie ma takiej możliwości, to dokładnie dezynfekować je z pomocą odpowiednich preparatów.