Zakaz wejścia na szlaki turystyczne nie dotyczy jedynie mieszkańców powiatu tatrzańskiego. "Ludzie przyjechali w Tatry, bo potraktowali czas zagrożenia jako dodatkowe ferie, co jest naganne. Niestety zatrzymani przez nas turyści tłumaczą się, że mieszkają tutaj, ale nie potrafią się wylegitymować. Inni mówią, że mają w Zakopanem mieszkania, kolejni tłumaczą, że zapomnieli dokumentów lub że nie wiedzieli o zakazie. Mieszkanka Warszawy tłumaczyła, że w Tatrach czuje się bezpieczniej niż w stolicy" - powiedział PAP Wlazło. Za złamanie zakazu wejścia na teren Tatr grożą sankcje finansowe. Strażnicy mogą ukarać turystów mandatem w wysokości 500 zł. Komendant przyznał, że osób, które mimo zakazu weszły w sobotę na praktycznie wszystkie tatrzańskie szlaki, było sporo. Strażnicy napotykali turystów na Rusinowej Polanie, w Kuźnicach oraz w Dolinach: Olczyskiej, Małej Łąki, Białego, Strążyskiej, Kościeliskiej i Chochołowskiej. Tylko w sobotę tylko znad Morskiego Oka strażnicy parku do godzin południowych cofnęli ponad 50 osób, które nielegalnie poszły w Tatry. "Nie jesteśmy w stanie być na każdym punkcie wejściowym, ale jesteśmy w wielu punktach. Apelujemy o przestrzeganie zarządzenia dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego dla dobra całego społeczeństwa. Prosimy o pozostanie w domach" - zaapelował komendant Wlazło. Podkreślił, że nieuczciwie zachowują się również kierowcy taksówek i busów, którzy uporczywie podwożą turystów do granic TPN. Również kwaterodawcy przyjmują turystów mimo stanu zagrożenia epidemicznego. Strażnicy TPN będą monitorować szlaki codziennie do odwołania zakazu. Z powodu zagrożenia koronawirusem po decyzji władz TPN od piątku cały obszar polskich Tatr jest zamknięty dla turystów. Zamknięte są wejścia do TPN, na których zawieszono stosowną informację. Nieczynne są tatrzańskie schroniska i parkingi przy wejściach na szlaki.