Maja Bałaga ma 32 lata. Gdy tylko dotarły do niej doniesienia, że szczepienia przeciw COVID-19 są bezpieczne dla ciężarnych, postanowiła się zaszczepić. Była wtedy w ósmym miesiącu ciąży. - Chciałam koniecznie szczepionkę Pfizer, bo była najbardziej przebadana, jeśli chodzi o kobiety w ciąży. Znalazłam termin w Nowym Targu, mieliśmy mieć szczepienie w sobotę razem z mężem - opowiada Maja. Powód? Ciąża Na kilka dni przed szczepieniem jej mąż odebrał telefon z pytaniem, czy zamiast w sobotę może stawić się w punkcie szczepień w czwartek. Maja zaczęła dopytywać, co z jej terminem, gdy przejęła od męża słuchawkę, usłyszała: "Pani absolutnie nie zaszczepimy". Powód? Ciąża. Drążyła temat i dowiedziała się, że zostanie zaszczepiona tylko wtedy, kiedy przedstawi zaświadczenie od lekarza prowadzącego. - Bardzo mnie to zestresowało, chciałam się w pełni zaszczepić przed porodem - wspomina kobieta. Ostatecznie zaszczepiła się dwa tygodnie później w Rzeszowie. Zaświadczenie od lekarza nie było tam potrzebne. - Jestem już po drugiej dawce - mówi. Dorota Niewęgłowska, ginekolog i położnik z Krakowa tłumaczy, że nie istnieją wytyczne mówiące o tym, że ciężarna musi okazać tego rodzaju dokument. Przyznaje jednak, że sama w gabinecie wystawia takich sporo. - Nie jest to kwestia tylko szczepień przeciw COVID-19. Ogólnie lekarze mają obiekcje, jeśli chodzi o szczepienia ciężarnych, wiadomo, że jest to szczególny stan, w którym jesteśmy odpowiedzialni i za mamę i jej dziecko. Nie chcę oceniać takiego podejścia, ale faktem jest, że pacjentka nie ma obowiązku takiego zaświadczenia przedstawić. Lekarz powinien ocenić jej stan ogólny i zaszczepić - zaznacza doktor Niewęgłowska. Jak dodaje, większość z jej pacjentek decyduje się na szczepienie przeciw COVID-19. Przykłada bowiem wagę go tego, by wyjaśnić im w gabinecie, do jakich powikłań może dojść, gdy kobieta w ciąży zachoruje. - Ryzyko ciężkiego przejścia COVID-19 jest większe u ciężarnych niż u kobiet niebędących w ciąży. Często dochodzi do tego, że trafiają na intensywną terapię czy wymagają podłączenia do respiratora - mówi. "Zwyczajnie się bałam" Mimo to, wiele kobiet w ciąży myśl o szczepieniu paraliżuje. Otwarcie mówią o związanym z tym strachem. - Kiedy zaszłam w ciążę pandemia to był świeży temat, a szczepionki dopiero w trakcie badań. Sama nie do końca jeszcze wtedy wiedziałam, czy w ogóle będę się chciała zaszczepić. Potem zgłębiłam temat i postanowiłam, że zrobię to po ciąży i po połogu - opowiada Justyna Groblicka. Mówi wprost, że "zwyczajnie się bała", bo badania, które były prowadzone na ciężarnych, nie obejmowały dużej grupy. Jak przekazało nam Ministerstwo Zdrowia "w żadnym z badań klinicznych szczepionek przeciwko COVID-19 nie uczestniczyły kobiety w ciąży, jednak biorąc pod uwagę mechanizm działania tych preparatów (nie zawierają wirusów zdolnych do replikacji), ryzyko niepożądanych zdarzeń u płodu lub zaszczepionej przyszłej matki jest znikome, podobnie jak w przypadku innych szczepionek inaktywowanych - "nieżywych". Wyniki badań nieklinicznych na zwierzętach nie wykazały zagrożenia dla płodu" - podaje MZ. - W czasie ciąży tak naprawdę wolno zażywać tylko paracetamol, bo na wszystko inne, łącznie z maściami czy jakimś "psikaczem" do nosa, trzeba mocno uważać. Dlatego szczepionka, która dopiero co została wymyślona, jakoś do mnie nie przemawiała i na ten moment zdania nie zmieniam. Na szczęście nie zachorowałam na koronawirusa w czasie ciąży i mam nadzieję, że uda mi się już tego uniknąć, bo jestem na finiszu. Nie krytykuje kobiet, które postanowiły się szczepić, jednak ja, z obawy przed tym, żeby nic się nie stało, wolałam tego nie robić - kwituje Justyna. Podobnego zdania jest Anita Szeliga-Szewczyk, która niedawno została mamą. - Nie zaszczepiłam się z obawy. To moje pierwsze dziecko, człowiek boi się zjeść coś niezdrowego a co dopiero ryzykować szczepieniem. Szczególnie, że różnie organizmy reagują - mówi. "Trafiła pod respirator" W internecie można spotkać mocniejsze opinie dotyczące szczepień ciężarnych. Kobiety piszą wprost, że szczepienia odradzają im sami lekarze. "Stanowczo nie, położna i lekarz prowadzący zdecydowanie odradzają" - pisze Izabela. "Mi położna odradzała, a lekarz prowadzący ciążę powiedział, że nie jest ani za, ani przeciw" - twierdzi inna internautka, Paulina. Doktor Dorota Niewęgłowska przyznaje, że też spotkała się z takimi opiniami. - Część lekarzy sugeruje, że nie jest to dobry pomysł, jednak moim zdaniem nie biorą pod uwagę ciężkich powikłań, które występują u ciężarnych kobiet chorych na koronawirusa. To trzeba podkreślać - mówi. Tym też sugerowała się Maja Bałaga, decydując się na przyjęcie preparatu. - Miałam obawy przed szczepieniem, ale dochodziły do mnie informacje o tym, jak kobiety przechodziły COVID-19 i jakie są powikłania. Lekarz opowiedział mi o swojej pacjentce, która ostatecznie trafiła na intensywną terapię. Dziecko przeżyło, a ona trafiła pod respirator, doszło do tego, że musiano wyciąć jej macicę. Te argumenty mnie przekonały - ocenia. W sieci pojawia się też sporo opinii, że szczepienia ciężarnych powinny być wykonywane od drugiego trymestru. Jak mówi doktor Niewęgłowska, nie ma takich wytycznych, jednak jeśli pacjentka ma wybór, to zdaniem ginekolog, warto omijać pierwszy trymestr i okres okołoporodowy. - Idealny czas na szczepienie jest od 12 tygodnia do około 35. Poród to wysiłek dla organizmu, dlatego nie chcę w tym czasie narażać pacjentek na dodatkowe dolegliwości, takie jak gorączka, osłabienie czy inne, mogące wpływać na wydolność organizmu, objawy poszczepienne - mówi. Na szczepienie w ósmym miesiącu ciąży zdecydowała się Wiktoria Dobija. Obecnie jest po przyjęciu pierwszej dawki i jak mówi, ma nadzieję, że z drugą zdąży jeszcze przed porodem. - Zdecydowałam się na szczepienie od razu, ponieważ przeciwciała zdobędzie też dziecko. Mam dziadków i dużą rodzinę, dlatego zależało mi na bezpieczeństwie innych, nie chciałabym, żeby ktoś przeze mnie był chory. Dodatkowo łatwiej będzie nam w życiu codziennym, chociażby z kwestią wyjazdów, wakacji - mówi Wiktoria. Wiktoria, podobnie jak Maja, zdecydowała się na szczepienie preparatem Pfizer. Szczepionki dla ciężarnych Kobieta w ciąży może zdecydować się na szczepienie przeciw COVID-19 zarówno preparatem mRNA, jak i wektorowym. Dotychczasowe obserwacje prowadzone są na grupie ciężarnych zaszczepionych głównie w Stanach Zjednoczonych, gdzie w programie szczepień podawane są głównie szczepionki mRNA. Jak przekazało nam Ministerstwo Zdrowia "ze względu na istnienie zdecydowanie większej liczby obserwacji i ocen bezpieczeństwa szczepień kobiet ciężarnych szczepionkami mRNA, to one są preferowane do zastosowania w pierwszej kolejności w walce z pandemią COVID-19 u kobiet ciężarnych". Zapytaliśmy także o pojawiające się w internecie pogłoski o poronieniach, które miałyby być wynikiem przyjęcia szczepionki przeciw COVID-19. "Częstość samoistnych poronień, urodzenia martwego dziecka, porodów przedwczesnych, urodzenia dziecka z niską masą ciała w stosunku do wieku ciążowego czy wad wrodzonych u noworodka była podobna do częstości obserwowanej u kobiet w ciąży przed pandemią i akcją szczepień przeciwko COVID-19. Nie zgłoszono żadnego przypadku zgonu noworodka w ciągu pierwszych 28 dni po urodzeniu" - przekazało nam MZ. Bezpieczeństwo szczepionek przeciw COVID-19 potwierdzają wyniki z nadzoru nad monitorowaniem niepożądanych odczynów poszczepiennych, np. w Stanach Zjednoczonych w systemie czynnego nadzoru "V-safe COVID-19 Vaccine Pregnancy Registry" do 26.04.2021 r. odnotowano szczepienia przeciw COVID-19 ponad 100 000 kobiet w ciąży. Rodzaj, częstość i nasilenie ogólnoustrojowych działań niepożądanych zgłaszanych u ciężarnych były podobne jak u kobiet w tym samym wieku, niebędących w ciąży. Nie wykryto żadnych niepokojących sygnałów alarmowych dotyczących ryzyka powikłań ciąży czy negatywnego wpływu szczepienia w ciąży na zdrowie płodu i noworodka. Ministerstwo Zdrowia nie dysponuje danymi, ile było kobiet ciężarnych wśród osób zaszczepionych w Polsce.