Sytuacja zaobserwowana w Szanghaju szybko obiegła światowe media. W sieci pojawiły się nagrania, na których widać ludzi wybiegających z Ikei w panice przed zamknięciem ich w budynku. Klienci sklepu krzyczą i wybiegają niemalże wzajemnie się tratując. O wydarzeniach z szanghajskiej Ikei rozpisuje się zagraniczna prasa, m.in. CNN i "The Washington Post". Jak czytamy, wydarzenia te rozegrały się w miniony weekend, jednak z chińskich platform społecznościowych w szybkim tempie zaczęły znikać udostępniane przez użytkowników nagrania. Niektóre jednak przetrwały cenzurę i przedostały się dalej. Polityka "zero covid" Z informacji uzyskanych przez "The Washington Post" wynika, że podczas spokojnych zakupów w Ikei w głośnikach rozbrzmiał komunikat o możliwym przypadku koronawirusa w sklepie. Jak się okazało, sześcioletni chłopiec z bezobjawowym zakażeniem miał mieć kontakt z osobami, które później przyszły do Ikei na zakupy. Sklep nie poinformował jednak, kiedy wspomniane osoby miały pojawić się w sklepie. Wszyscy klienci, którzy przebywali w budynku podczas ogłoszenia komunikatu miały za to poddać się kwarantannie. Odizolowanie miało trwać dwa dni, a w kolejnych dniach miały być prowadzone dalsze badania. Ludzie za wszelką cenę chcieli jednak uniknąć wspomnianej kontroli, co wywołało ucieczkę ze sklepu w panice. Chińskie władze stosują w kraju politykę "zero covid", bardzo restrykcyjnie kontrolując swoich obywateli. Szanghaj jest miastem, w którym restrykcje te dają się obywatelom mocno we znaki. Internet obiegały już nagrania wołających o pomoc ze swoich balkonów mieszkańców, którzy utknęli w domach na wiele tygodni. Na początku sierpnia informowaliśmy również, że chińska wyspa Hajnan została zamknięta po wykryciu tam zakażeń. Efektem zamknięcia nadmorskiego kurortu, do którego zjeżdżają rzesze turystów było zablokowanie wyjazdu 80 tys. osób.