Gdy w ubiegłym roku wybrał się do miasta, dowiedział się, że panuje pandemia koronawirusa; mimo rzadkiego kontaktu z ludźmi zaszczepił się i zaapelował do swoich rodaków, aby zrobili to samo. - Chcę otrzymać wszystkie trzy dawki szczepionki, w tym jedną dodatkową. Wzywam wszystkich obywateli, aby zrobili to samo - powiedział. "W mieście nie byłem wolny" Panta zawsze cenił naturę i stopniowo odkrywał, że odosobnienie daje mu nieznaną dotąd wolność. - W mieście nie byłem wolny. Zawsze ktoś stał na mojej drodze. Albo kłócisz się z żoną, albo z sąsiadami lub policją. Nikt mi tu nie przeszkadza - opowiada dziennikarzowi AFP, przygotowując posiłek.Żywi się głównie grzybami i rybami z miejscowych rzek; czasem schodzi do miasta, poszukując wyrzucanego przez mieszkańców jedzenia. Ostatnio chodzi tam częściej, gdyż wilki zabiły mu kilka zwierząt, które trzymał w pobliżu jaskini i postanowił przenieść ocalałe stworzenia do chatki zbudowanej na obrzeżach miasta. Znalazło tam schronienie kilka kóz, kury, około 30 psów i kotów oraz jego ulubienica - locha, którą nazwał Mara. Znalazł ją osiem lat temu, jako małą samicę dzika i karmił butelką. Dziś to 200-kilogramowe zwierzę, które kąpie się w strumieniu i zjada jabłka z rąk Panty. - Ona jest dla mnie wszystkim, kocham ją, a ona mnie słucha. Nie ma żadnych pieniędzy, aby kupić coś takiego - mówi. Lokalna legenda Pomimo samotniczego trybu życia Panta nie jest mizantropem; uważany jest nawet za lokalną legendę. Zanim zdecydował się na odosobnienie, przekazał swoje pieniądze gminie, co pozwoliło na budowę w miasteczku trzech małych mostków, z których każdy nosi jego imię. - Pieniądze są przeklęte, psują ludzi. Nic tak nie korumpuje człowieka jak pieniądze - powiedział w rozmowie z AFP.