Jak podaje gazeta, choć pierwszy szał zakupów spożywczych nieco minął, kolejki do aptek tylko rosną. Wychodzący na ulicę ogonek, ustawiony w karnych odstępach ok. 1,5-metrowych to codzienny widok na warszawskich osiedlach. Również przed placówkami całodobowymi. "Ludzie robią zapasy równie niepotrzebne jak te spożywcze. Apteki nie przestaną działać, ale, w przeciwieństwie do ryżu czy makaronu, mogą wystąpić okresowe braki w dostępie do farmaceutyków" - ostrzega na łamach "Rz" wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA). Z kolei członek NRA i kierownik apteki w wielkopolskim Pleszewie przyznaje, że powszechnie kupowane są leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, a także przeciwkaszlowe. "Reklama leków przynosi niechlubne żniwo. Manipulowani nią odbiorcy niesłusznie zakładają, że koronawirusa da się zwalczyć np. preparatami bez recepty z lekiem przeciwko wirusowi opryszczki lub witaminą C" - mówi "Rz". Równie popularny wśród obawiających się zakażenia jest cynk i preparaty na bazie rutyny. Aptekarze przyznają, że producenci suplementów mają teraz złote żniwa. A hurtownie nie nadążają z dowozem. Więcej w "Rzeczpospolitej"