Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek o 13 227 nowych przypadkach koronawirusa i 644 kolejnych zgonach. Znów coraz więcej osób trafia do szpitali i wymaga podłączania do respiratorów. Tylko w ciągu ostatniej doby hospitalizowano 629 pacjentów. W jakim punkcie epidemii jesteśmy? - Jeżeli mielibyśmy oceniać przez pryzmat ostatnich dni to, w jakim momencie się znajdujemy, to oczywiście w ciągu ostatniego tygodnia mamy mniej więcej 15-proc. spadek liczby odnotowywanych zakażeń - przekazał rzecznik resortu zdrowia na briefingu prasowym. - Mamy też, co jest chyba najlepszym obrazem tego, w jakim punkcie epidemii się znajdujemy, tydzień po tygodniu, spadek liczby osób, które zgłaszają się do POZ po wykonanie testu - dodał Wojciech Andrusiewicz. Rzecznik przywołał dane o zleceniach z POZ. W ubiegłym tygodniu było to 57 tys. zleceń, w poświąteczny wtorek - 65 tys., a w poniedziałek - 44 tys. - Możemy mówić o pewnej tendencji spadkowej, ale za wcześnie - nadal to powtarzamy - mówić o tym, że to jest stały trend - podkreślił. Gdzie sytuacja jest najtrudniejsza? Andrusiewicz wskazał, że część województw nadal boryka się z bardzo trudną sytuacja w szpitalach. Podkreślił, że bardzo trudna sytuacja pod względem zajętych łóżek panuje na Śląsku. - Województwo śląskie tworzy kolejne łóżka "covidowe" z respiratorami. Mamy trudną sytuację również w województwach: mazowieckim, małopolskim, podkarpackim i świętokrzyskim. Liczba zajętych respiratorów przekracza tam 80 proc. - powiedział rzecznik resortu zdrowia. - Możemy rzec, że stan ten jest poniekąd stabilny, ale ustabilizował się w dość krytycznym, ciężkim momencie. To nie jest tak, że możemy się już cieszyć, że skala epidemii w Polsce spada - zaznaczył rzecznik. Dodał, że obłożenie łóżek szpitalnych i liczba notowanych zgonów świadczą o tym, że sytuacja nadal jest bardzo trudna. "Jedna z niewielu oznak, które mogą cieszyć" - Nutką optymizmu może być to, że spada nam "wynikowość" testów. W ubiegłym tygodniu 33-34 proc. testów było pozytywnych. Dziś ten wskaźnik jest ustabilizowany na poziomie 24 proc. To jedna z niewielu oznak, która może cieszyć, ale nadal jest za wcześnie, by mówić o poważnym optymizmie - podkreślił Wojciech Andrusiewicz. Jak poinformował rzecznik MZ, w środę zbiera się Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Pomiędzy środą a piątkiem odbędzie się konferencja, na której zostaną przekazane dalsze decyzje dotyczące obostrzeń w Polsce. Luzowanie obostrzeń? Najpierw edukacja Andrusiewicz przekazał, że resort zdrowia w pierwszej kolejności będzie rekomendować zdejmowanie obostrzeń związanych z edukacją. Podkreślił, że dzieci, które przebywają w domach w związku z wprowadzeniem nauki zdalnej, obarczone są "poważnym obciążeniem psychicznym", bo nie mają kontaktu z rówieśnikami. - Pierwszy segment, jaki chcemy luzować w Polsce, to jest nauka. Tu pełna zgoda z ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem, że jeśli możemy mówić o możliwości luzowania, to chcielibyśmy, żeby dotknęło to przedszkoli i żłobków - mówił rzecznik MZ. - Jeżeli zobaczymy, że te spadki będą postępować, to chcemy, żeby w najbliższym czasie otwarte zostały przedszkola i żłobki, a w następnej kolejności, jeśli te spadki będą postępować, kolejne roczniki klas 1-3 i być może, jeżeli uda się, to pójść w stronę kolejnych roczników - dodał. Dopytywany, czy jest możliwość, żeby od poniedziałku dzieci wróciły do przedszkoli i żłobków, odparł, że patrząc na dane, które mamy obecnie, "z ostrożnym optymizmem" można powiedzieć, że "jest to możliwe". Eksperymenty medyczne na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim? Andrusiewicz był też pytany o doniesienia dotyczące kontroli na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Jak ustalił dziennikarz Interii Jakub Szczepański, Ministerstwo Zdrowia domaga się informacji na temat eksperymentów medycznych w dziedzinie neurochirurgii na olsztyńskiej uczelni, które nadzorował prof. Wojciech Maksymowicz. - Dostaliśmy bardzo niepokojące informacje dotyczące możliwych eksperymentów medycznych wykonywanych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod nadzorem prof. Wojciecha Maksymowicza. Pan profesor powinien również oczekiwać jak najszybszego wyjaśnienia tej sprawy, bo może to rzutować na jego dalszą karierę. To eksperymenty dotyczące płodów - wyjaśnił rzecznik MZ. Prof. Maksymowicz, polityk Porozumienia, uważa, że to "zbieranie haków". - Wiedziałem, że ktoś zbiera na mnie haki. Zostałem o tym uprzedzony przez ludzi związanych z polityką. Usłyszałem, że skoro jestem aktywny, muszę się z tym liczyć - przekazał w rozmowie z Interią, dodając, że pismo resortu zdrowia to "ewenement". - Nasz uniwersytet nie podlega ministrowi zdrowia, tylko nauki. Odbieram to jako napaść - usłyszeliśmy.