Na początku wtorkowych obrad wicemarszałek Ryszard Terlecki zwrócił się dwukrotnie do posłów, którzy nie mieli masek o pilne ich założenie, a do jednego z nich o to, by nie podchodził do pracowników Sejmu bez maseczki. Na sali widoczny był bez zakrytego nosa i ust poseł Grzegorz Braun (Konfederacja). Wicemarszałek Sejmu pytany przez dziennikarzy, czemu nie wykluczył Brauna z obrad, odpowiedział: "Wykluczymy (go) z kolejnych obrad, jeżeli jeszcze tak zrobi". Jak ocenił, jego reakcja była zdecydowana. "Jeden się ugiął i tak postąpił jak powinien, drugi nie" - dodał. - Można było wzywać straż marszałkowską i wyprowadzać (posłów) siłą. Nie chcieliśmy dzisiaj robić takiego zamieszania" - przyznał Terlecki, dopytywany, czy władze Sejmu są bezsilne wobec takiej postawy. "Jeżeli jest ktoś, kto nie ma na tyle rozumu, żeby ubrać maskę, to trzeba go do tego rozumu jakoś przywołać" - dodał. Na uwagę, że w takiej sytuacji "normalny obywatel płaci mandat", polityk PiS odpowiedział: "To też będzie ukarany oczywiście". Szef koła Konfederacji, poseł Jakub Kulesza powiedział, że ciężko odróżnić, kiedy marszałek Terlecki mówi oficjalnie, "a kiedy zapomina wyłączyć mikrofon". - Słyszałem tam jakieś słowa o jakichś pajacach. Wydaje mi się, że nie przystają takie rozmowy marszałkowi Sejmu - ocenił Kulesza. Na pytanie, komu konkretnie Terlecki zwracał uwagę, poseł Konfederacji odparł, że nie wie. - Nie raz widziałem posłów PO, Lewicy czy PiS bez maseczek. Nie wiem, czy im zwracał uwagę, czy nie - podkreślił Kulesza.