Sanepid zaznacza, że decyzję o zamknięciu lokalu podjęto w oparciu o przepis dotyczący naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych z Ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. W nocy z soboty na niedzielę policja interweniowała w otwartym, mimo obowiązującego zakazu, klubie muzycznym Face 2 Face w centrum Rybnika. Podczas przepychanek użyto ręcznych miotaczy gazu, pałek i granatów hukowych. Padły też strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Poszkodowanych zostało dwóch policjantów, uszkodzono dwa radiowozy. Zatrzymano trzech mężczyzn w wieku 30, 44 lat i 48 lat, którzy w ramach policyjnego dochodzenia usłyszeli zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej, a jeden także znieważenia funkcjonariuszy; wylegitymowano ponad 200 osób. Policjanci przekonują, że użycie środków przymusu bezpośredniego było wynikiem agresji skierowanej przeciwko funkcjonariuszom. Policja zaznacza, że lokal działał wbrew przepisom - został zamknięty decyzją sanepidu, z rygorem natychmiastowej wykonalności. Policjanci asystowali sanepidowi przy doręczaniu decyzji i wezwali gości do opuszczenia klubu. Na zewnątrz doszło do starć. "Właściciele odmawiali współpracy" Jak powiedział w poniedziałek śląski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny, decyzja o zamknięciu lokalu to finał trzykrotnych prób przeprowadzenia w tym miejscu czynności kontrolnych. - Za każdym razem właściciele odmawiali współpracy, nie dopuszczali do przeprowadzenia kontroli sanitarnej, informując, że odbywa się tam zebranie partii przedsiębiorców lub jest to impreza prywatna - wskazał dyrektor Hudzik. - Jednocześnie wewnątrz i przed lokalem można było zauważyć zbiorowisko młodych ludzi, a w środku trwała zabawa; zero dystansu, zero maseczek, spożywanie alkoholu i innych napojów, co w obecnej sytuacji epidemicznej stanowi absolutnie zagrożenie dla zdrowia i życia - dodał. Działania koordynował główny inspektor sanitarny, który był w Rybniku razem z Hudzikiem i pracownikami powiatowego sanepidu, którzy przy udziale policji mieli wręczyć pismo o zamknięciu lokalu. Jak mówi Hudzik, przedstawiciele klubu po raz kolejny odmówili przyjęcia decyzji, w związku z tym po wejściu w asyście policji odczytano ją pracownikom. - Ponieważ decyzja nakładała zakaz prowadzenia działalności w obiekcie i miała rygor natychmiastowej wykonalności, policjanci podjęli czynności zmierzające do opróżnienia lokalu - opisywał dyrektor Hudzik. Szef WSSE zaznaczył, że podstawą decyzji był art. 27. Ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Według tego przepisu, w razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, państwowy inspektor sanitarny nakazuje usunięcie w ustalonym terminie stwierdzonych uchybień. "Jeżeli naruszenie wymagań (...) spowodowało bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, państwowy inspektor sanitarny nakazuje unieruchomienie zakładu pracy lub jego części (...), zamknięcie obiektu użyteczności publicznej(...) albo podjęcie lub zaprzestanie innych działań; decyzje w tych sprawach podlegają natychmiastowemu wykonaniu" - podano w ust. 2. tego artykułu, na który powołuje się sanepid. Kilkadziesiąt osób przed komendą. Solidarność z właścicielami W sytuacjach, gdy rażąco zostaną naruszone przepisy dotyczące reżimu sanitarnego, przedstawiciele sanepidu mogą nałożyć karę w kwocie do 30 tys. zł Jak poinformował Hudzik, dotychczas na Face 2 Face nie została nałożona żadna kara. W sanepidzie toczą się trzy niezależne postępowania administracyjne. Pierwsze dotyczy utrudniania przeprowadzenia czynności kontrolnych, drugie - sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia, a trzecie jest związane z łamaniem epidemiologicznych ograniczeń i zakazów. - Te trzy sprawy toczą się niezależnie od decyzji, która została ogłoszona - zaznaczył dyrektor WSSE. W niedzielę po południu przed komendą policji w Rybniku zgromadziło się kilkadziesiąt osób solidaryzujących się z właścicielami klubu, którzy podczas konferencji prasowej przedstawili swoją wersję nocnych zajść. Zarzucili sanepidowi i policji bezprawne działania, a policjantom prowokowanie i agresywne zachowanie. Hudzik nie zgadza się z tymi zarzutami. - Stwierdzamy zagrożenia dla zdrowia i życia człowieka ze względu na możliwość szerzenia się tego zakażenia drogą kropelkową przy dużej liczbie osób, zwłaszcza bez środków ochrony osobistej. Młodzi ludzie mogą być bezobjawowi i nawet nie mieć świadomości, że są nosicielami, jednak przenoszą tego wirusa do swoich rodzin, a wtedy jest to bezpośrednie stworzenie zagrożenia, chociażby dla osób starszych - argumentował szef WSSE.