Po analizie publicznie dostępnych danych dotyczących koronawirusa SARS-CoV-2 i koronawirusów pokrewnych możemy z całą pewnością stwierdzić, że wirus wywołujący COVID-19 powstał w wyniku naturalnych procesów - mówi współautor pracy, prof. Kristian Andersen, immunolog i mikrobiolog ze Scripps Research. Prócz niego w badaniach uczestniczyli jeszcze Robert F. Garry z Tulane University, Edward Holmes z University of Sydney, Andrew Rambaut z University of Edinburgh i W. Ian Lipkin z Columbia University. Koronawirusy, jak chyba wszyscy już wiemy, to duża rodzina wirusów, która wywołuje choroby o bardzo różnym nasileniu. Mogą to być zwykłe przeziębienia, mogą być choroby bardzo groźne, jak SARS z 2002-03 roku w Chinach, czy MERS w 2012 roku na Bliskim Wschodzie. Może być wreszcie SARS-CoV-2, który atakuje najpierw Chiny, potem świat od grudnia ubiegłego roku i do tej pory zabił ponad 8 tysięcy osób. Krótko po wybuchu epidemii chińscy naukowcy odkodowali genom SARS-CoV-2 i udostępnili informacje na ten temat dla badaczy na całym świecie. Grupa Andersena, podobnie jak wiele innych grup naukowych przystąpiły do badań pochodzenia i ewolucji koronawirusa z Wuhan na podstawie zmian w pewnych konkretnych fragmentach jego łańcucha RNA. Szczególnie pilnie bada się fragmenty genomu odpowiadające za białka błonowe, które przyłączają się do komórek ludzkich i zwierzęcych, a także umożliwiają wniknięcie koronawirusa do środka. To one decydują o tym, jak skuteczny może być jego atak. Okazało się, że wiążące receptor białka RBD wyewoluowały tak, by wyjątkowo skutecznie wiązać się z białkiem ACE2, receptorem związanym z mechanizmem regulacji ciśnienia krwi. Zdaniem autorów pracy białko wirusa SARS-CoV-2 jest tak skuteczne w atakowaniu ludzkich komórek, że jego pojawienie się jest wynikiem selekcji naturalnej, a nie działania człowieka. Do podobnych wniosków skłania analiza ogólnej budowy wirusa. Jeśli ktoś chciałby sztucznie zwiększyć jego zjadliwość, wychodziłby od innego wirusa o znanej szkodliwości. Tymczasem nowy koronawirus wydaje się bardziej podobny nie do poprzednich wirusów SARS i MERS, ale do koronawirusów znajdywanych w organizmach nietoperzy i łuskowców. "Te dwie cechy, mutacje w obszarze RGB i struktura różniąca się od SARS i MERS wykluczają manipulację genetyczną jako źródło SARS-CoV-2" - przekonuje Andersen. Autorzy pracy uznają za możliwe dwa scenariusze powstania SARS-CoV-2. Pierwszy z nich przewiduje, że koronawirus wyewoluował do swej groźnej postaci z pomocą selekcji naturalnej w organizmie jakiegoś zwierzęcia i potem przeskoczył na ludzi. Tak było w przypadku SARS i MERS, gdzie pośrednikami były odpowiednio łaskuny chińskie i wielbłądy. Najbardziej prawdopodobnym rezerwuarem dla SARS-CoV-2 wydają się nietoperze, bowiem wirus przypomina koronawirusy, które w nich znaleziono. Ponieważ jednak nie ma dowodów bezpośredniej transmisji z nietoperzy na ludzi, pośrednik wydaje się niezbędny. Ten scenariusz zakłada, że do ewolucji kluczowych białek przyłączających wirusa do komórki i otwierających tę komórkę doszło jeszcze w organizmie zwierząt. Dlatego po przeskoku na człowieka, koronawirus mógł się rozprzestrzeniać praktycznie natychmiast. Drugi możliwy scenariusz przewiduje sytuację, w której ze zwierzęcia na człowieka przeskoczył koronawirus niezdolny do wywołania tak wielkiej epidemii i dopiero w organizmie człowieka doszło do jego groźnej przemiany. Autorzy pracy zwracają uwagę, że niektóre koronawirusy znajdywane w łuskowcach mają już strukturę RBD zbliżoną do tej w SARS-CoV-2. To sprawia, że mogłyby przeskoczyć na człowieka, czy to bezpośrednio, czy za pośrednictwem łaskunów lub fretek. Drugi etap ewolucji wirusa, umożliwiający mu łatwiejsze wnikanie do komórek musiałby nastąpić już w organizmie ludzi, wśród których koronawirus mógłby krążyć przez pewien czas niezauważony. Współautor pracy, Andrew Rambaut podkreśla, że na razie bardzo trudno określić, który scenariusz doprowadził do pojawienia się epidemii COVID-19. Jeśli doszło do tego w drodze pierwszego scenariusza, zwiększa się ryzyko podobnych epidemii w przyszłości. Oznacza to bowiem, że w świecie zwierzęcym mogą krążyć i inne wirusy zdolne do zaatakowania ludzi. Jeśli w przypadku SARS-CoV-2 aktualny był drugi scenariusz, to ryzyko jest nieco mniejsze. Grzegorz Jasiński Więcej: RMF24.pl