Robert Walenciak: - Komisja Europejska przedstawiła projekt nowego funduszu pomocowego dla państw Unii. To 750 mld euro! Gigantyczne pieniądze. Temu funduszowi odbudowy nadano już nazwę Next Generation EU. Tymczasem czytam w polskich mediach, że więcej będziemy musieli na ten fundusz wpłacić, niż dostaniemy. Prof. Marek Belka, były premier, były minister finansów, były prezes Narodowego Banku Polskiego, poseł do Parlamentu Europejskiego: - Jeżeli ktoś tak pisze, to nie rozumie, o co tu chodzi. Przede wszystkim 750 mld zaproponowane przez Komisję to nie jest składka krajów członkowskich, a tylko wtedy można byłoby mówić, że mielibyśmy "zapłacić". Tu takiego niebezpieczeństwa nie ma. Skąd więc Unia weźmie te pieniądze? - Ma je pożyczyć na rynku na bardzo niski procent. A wiadomo, że uzyska bardzo dobre warunki, bo jest najbardziej wiarygodnym, znakomitym płatnikiem. Oczywiście te pożyczki będą gwarantowane przez kraje członkowskie, więc także przez Polskę. Tylko że gwarancja nie oznacza, że to jest do zapłacenia. Poza tym, kto powiedział, że my będziemy gwarantować większe kwoty niż otrzymamy? Plan jest taki, że Unia te pożyczki będzie spłacać w latach 2028-2058, z kolejnych unijnych budżetów. - Czyli to kwestia dość dalekiej przyszłości. I nacisku na Unię, skądinąd znakomitego, żeby stworzyła nowe, własne źródła pozyskiwania pieniędzy. Podatek cyfrowy, być może podatek od transakcji finansowych... Te podatki zapewniłyby Unii istotne wpływy, poza tym - są sprawiedliwe. A tak przy okazji - nasz rząd nie ma nic przeciwko temu. Te 750 mld euro jest podzielone na dwie części. 500 mld to suma, która zostałaby rozdysponowana w formie grantów, a 250 mld - to byłyby nisko oprocentowane pożyczki. - Nie dzielmy tego. Mówmy o 750 mld, bo pożyczki są czasami skuteczniejszymi instrumentami stymulującymi działania niż granty. Otóż te 750 mld euro nie będzie prostą kontynuacją dotychczasowych priorytetów, tylko to mają być pieniądze na nowe priorytety. Tam nie będzie dodatkowych pieniędzy na rolnictwo ani na typową infrastrukturę. To będą środki przede wszystkim na tzw. Zielony Ład. Cyfryzację gospodarki, nowe technologie, wspólną politykę zdrowotną... Przecież ten kryzys tak naprawdę pokazał, że Unia powinna być także unią zdrowotną! A nie jest, w żadnym wypadku nie jest. Dlatego ponad 9 mld euro ma zasilić program medyczny EU4Health. - Mówiąc krótko - to wszystko są pieniądze dla Unii Europejskiej nowej generacji, Next Generation EU. Problem w tym, czy nasz rząd będzie chciał poczynić odpowiednie deklaracje i przygotować plany inwestycyjne, które by tym nowym priorytetom odpowiadały. Powinien też być nacisk społeczny w Polsce, żeby sięgać po te pieniądze. Jeżeli będziemy tylko czekać, nic z tego nie wyjdzie. I wtedy rzeczywiście sytuacja może być taka, że nic z tego nie będziemy mieli. Nie wiadomo jeszcze, według jakich zasad fundusze będą rozdzielane, to będzie negocjowane. Ale już pojawiła się informacja, że Polska może otrzymać ponad 60 mld euro grantów i pożyczek. - Dlatego uważam, że tutaj nie ma miejsca na wydziwianie, na jakieś fochy. Ten plan to niewątpliwie coś, co może Europę zdynamizować, a także - w skali świata - wzmocnić. I to w Parlamencie Europejskim się czuje. Tak np. w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, czyli tej frakcji, do której należy Prawo i Sprawiedliwość, wypowiadał się były minister finansów Belgii, Johan Van Overtveldt. Zresztą współpracuje mi się z nim w różnych sprawach znakomicie. Muszę powiedzieć, że do tej frakcji to on pasuje jak pięść do nosa, m.in. jest zwolennikiem małżeństw jednopłciowych. Ale wracając do debaty - wypowiadał się w sposób bardzo roztropny, podnosząc kwestię, że to nie mogą być pieniądze wydawane tak po prostu, tylko muszą być przeznaczane na określone cele. Żeby ich nie zmarnować! Nie można więc sfinansować z nich np. zwiększenia dopłat dla rolników! Bo wiadomo, że to tylko utrwala złą strukturę własności rolnej. Dlatego nie ma co szukać podziałów politycznych, trzeba po prostu wykazać się, tutaj mówię o polskich władzach, wyobraźnią, spojrzeniem w przód. Naprawdę jest kolejna szansa, żebyśmy dołączyli do tej Europy pierwszej prędkości. I przegonili Hiszpanów! - Absolutnie! Jak najszybciej! Nawiasem mówiąc, to będzie dodatkowy problem dla nas. Mentalny. Że my, co wynika z danych, mimo wszystko przejdziemy ten kryzys łagodniej niż np. Hiszpania czy Włochy. A skoro mamy być solidarni, to czy te kraje nie powinny otrzymać więcej pomocy z funduszu odbudowy? Kiedy mówi się Zielony Ład, u nas pojawiają się różne komentarze próbujące to ośmieszyć. - Że ocieplenie klimatu to bzdury. Albo że nie mamy co w Europie się starać, bo Chińczycy nadal będą zatruwać, więc i tak tej planety nie uratujemy. Muszę powiedzieć, że te poglądy są bezsensowne. Szkoda czasu na polemizowanie z nimi. Proponowałbym zwrócić uwagę na dwa inne aspekty Zielonego Ładu, absolutnie realne. Po pierwsze, ten program to chęć narzucenia Europie nowej rewolucji technologicznej. Na to idą przecież te pieniądze. Po drugie, to prowadzi do uniezależnienia Europy, w bardzo dużym stopniu, od dostawców ropy i gazu. Wyobraża pan sobie, że bylibyśmy jako Europa niemal niezależni od dostaw ropy i gazu? Jaka byłaby wtedy pozycja np. Rosji? Jak radykalnie zmieniłaby się sytuacja na Bliskim Wschodzie? Ha! Stany Zjednoczone też miałyby problem. Czy to nie jest dla Europy atrakcyjna perspektywa? Lobby antywiatrakowe i lobby górnicze zaraz się ujawnią. - Lobby górnicze chyba jeszcze nigdy nie było tak słabe jak dzisiaj. Nie umiemy węgla wydobyć tanio. A w końcu za najbardziej nacjonalistycznych rządów w historii Polski bijemy rekordy w imporcie węgla, i to z Rosji. Gorzej - z Donbasu! Czy można sobie wyobrazić sytuację jeszcze bardziej kompromitującą? Jak do tych pieniędzy najskuteczniej się dobrać? Mówi się, że z unijnych środków w największym stopniu korzystają albo najbardziej przebojowi, czyli Hiszpanie i Włosi, albo najsilniejsi: Niemcy, Francuzi. - Bujda na resorach! Dotychczas to my byliśmy najlepsi! Pokazywaliśmy, że umiemy promować projekty i je realizować. W ostatnich latach to my jesteśmy mistrzami Europy, jeśli chodzi o "wyciskanie Brukselki", jak to kiedyś mówił Waldemar Pawlak. A jak może być teraz? - Zobaczymy, jak się zachowają nasze elity rządzące. Jakie instynkty u nich przeważą. Czy instynkty europejskie, czy nacjonalistyczne? Bo jeżeli te drugie, to będzie się szukać dziury w całym, mówić: nie, nie będziemy realizować obcych, europejskich priorytetów. Bo jesteśmy suwerenni! Wiele też się mówi, że przekazywanie środków z funduszu odbudowy ma się łączyć z mechanizmem praworządności. Takie są choćby propozycje "oszczędnej czwórki", czyli Austrii, Holandii, Szwecji i Danii. - Nie tylko "oszczędnej czwórki". Dzisiaj, podczas sesji plenarnej, mówił o tym np. Dacian Cioloş, były premier Rumunii, który jest przewodniczącym grupy liberałów. To jest więc w tej chwili coraz szersze oczekiwanie. Dlatego mówi się, że w takich wypadkach można uruchomić inne mechanizmy przekazywania pieniędzy, np. bezpośrednio do samorządów czy organizacji społecznych. Ale to oczywiście proteza. Najlepiej, gdyby środki szły do krajów - wiadomo, że administracja państwowa ma najlepsze instrumenty do pozyskiwania i rozdysponowywania funduszy. Ale to problem, który sami sobie stwarzamy. Czy "oszczędna czwórka" może zablokować proces tworzenia funduszu odbudowy? - Będzie kręcić, ale jeżeli Niemcy i Francja będą za, to nie wyobrażam sobie, żeby nie ustąpiła. Siła Niemiec i Francji jest tak wielka? - Nie tylko ich! Przecież będzie bardzo silne wsparcie Włoch i Hiszpanii. A gdybyśmy jeszcze my się dołączyli... Oczywiście, że państwa czwórki będą się domagać jakichś gwarancji, żeby pieniądze nie były rozdawane, tylko czemuś służyły. To wszystko w gruncie rzeczy ma sens. Ale nie sądzę, żeby były w stanie zablokować tworzenie funduszu. Nawiasem mówiąc, to słynne orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe można także interpretować inaczej. Niemieccy sędziowie powiedzieli tak: nie można wszystkiego zwalać na politykę pieniężną, zróbcie coś w zakresie polityki fiskalnej. Budżetowej. I pani Merkel chyba się przestraszyła, że to Niemcy będą grabarzem Unii. A w każdym razie, że będą Unię osłabiać, co jest wbrew interesom geopolitycznym Niemiec. W związku z tym łatwiej było Macronowi ją namówić, żeby zgodziła się na te pierwsze 500 mld. Paradoksalnie więc Trybunał w Karlsruhe mógł Europie pomóc, a nie zaszkodzić. To będzie też uderzenie w tych wszystkich, którzy wieszczą śmierć Unii. Bo takie wielkie programy mogą zbudować nową siłę Unii. - O to przecież chodzi. I ja bym chciał, żeby ci wszyscy, którzy wieszczą koniec Unii, nie tylko się pomylili, ale także, żeby ze wstydem w samych skarpetkach gdzieś uciekali. Wielka Brytania nic z tych pieniędzy nie dostanie? - Wielka Brytania jest już poza Unią Europejską. A nie ma obawy, że to wzmocni w Unii siłę Niemiec, głównego dawcy tych pieniędzy i ich gwaranta? - A ma pan jakieś inne propozycje? Kto miałby się wzmacniać? Rosja? Nie ma w Europie dużego kraju, który byłby bardziej przyjazny Polsce niż Niemcy. I trzeba to jasno powiedzieć. Bo my, słysząc Niemcy, zaraz mówimy o przeszłości. A oni myślą o przyszłości i o tym, że Polska w coraz większym stopniu jest częścią gospodarki niemieckiej. - No i bardzo dobrze! Nie ma nic lepszego, co mogłoby nas spotkać pod względem gospodarczym. Bo jakiej gospodarki mielibyśmy być blisko? Rosyjskiej? Czy może śródziemnomorskiej? Jak wygląda gospodarka niemiecka w świecie? - Problemem gospodarki niemieckiej jest to, że oni są bardzo uzależnieni od handlu. Gdy osłabł kierunek chiński, a tam dużo sprzedawali, to muszą być zainteresowani odbudową czy wzmocnieniem kierunku europejskiego. Rozpad Unii czy nawet jej osłabienie nie są dla Niemiec korzystne. Druga sprawa - Niemcy mają nadmiar oszczędności. Jak był czas prosperity, Niemcy nie szastały pieniędzmi, miały budżet na plusie. - A teraz ten nadmiar oszczędności musi być gdzieś zaabsorbowany. Najlepiej skierować ten strumień do krajów Unii Europejskiej, po prostu. Bo jeśli chodzi o przemysł, szczególnie przetwórczy, to Niemcy, a jeszcze bardziej Holendrzy, są o wiele bardziej konkurencyjni niż choćby Francja czy Włochy. Oczywiście zarówno Francja, jak i Włochy to kraje niezmiernie nowoczesne, rozwinięte, ale niemiecka gospodarka jest bardziej konkurencyjna, m.in. ze względu na umiejętności wykorzystania Polski, Czech, Węgier. Mówiąc krótko, rozszerzenia Unii. Jak Polska powinna teraz się zachować? Wykorzystać tę okazję i wejść w to wszystko? - Oczywiście, że tak! Bo to również szansa na skok technologiczny, skok rozwojowy - więc to zróbmy. Robert Walenciak