W ubiegłym tygodniu przedstawiciele rządu poinformowali, że obecne restrykcje związane z pandemią koronawirusa zostały utrzymane do 14 marca w całym kraju, oprócz Warmii i Mazur, gdzie zasady bezpieczeństwa zaostrzono ze względu na "szczególnie trudną sytuację epidemiczną". Zamknięto tam hotele (za wyjątkiem hoteli robotniczych), galerie handlowe (z wyjątkiem m.in. sklepów spożywczych, aptek i drogerii), kina, teatry, muzea, galerie sztuki, baseny i korty tenisowe, a klasy I-III szkoły podstawowej powróciły do nauki zdalnej. "Chcemy pracować, nie protestować" W poniedziałek przedstawiciele branży turystycznej z Warmii i Mazur zorganizowali protest przed siedzibą kancelarii premiera pod hasłem: "Chcemy pracować, nie protestować". Prezentowali też banery z takimi napisami jak: "Zamknięte Mary - szczyt covidowej bzdury", "Zapomnieliście zamknąć lasy", "Flauta na jeziorach nigdy nie była tak zabójcza" , czy "Pogrzeb turystyki". Właściciel hotelu koło Giżycka Krzysztof Przyłucki przekonywał, że to "absurd, kiedy region o najmniejszej gęstości zaludnienia w Polsce, z najczystszym powietrzem, jest w całości zamykany". Jak zapewniał, w hotelach dezynfekowane jest wszystko co dwie godziny, stosowane są ozonatory, zamgławiacze, maseczki. - Wszystkie hotele w Polsce tak funkcjonują, nie ma w nich żadnych zakażeń, jest to naprawdę bezpieczne miejsce, a teraz z dnia na dzień zostały zamknięte - powiedział. Według Przyłuckiego obostrzenia epidemiczne można by wprowadzać "na poziomie powiatów i poszczególnych miast - tam, gdzie to jest potrzebne". - Cała Warmia i Mazury nie jest zagrożona w takim stopniu, żeby zamykać hotele - ocenił. Tarcza finansowa to za mało Dyrektor jednego z hoteli ekologicznych na skraju Puszczy Boreckiej Aleksandra Nowak zapewniała, że przedsiębiorcy protestują "ponad podziałami politycznymi", gdyż chcą pracować i dawać pracę, a nie bankrutować. - Jesteśmy beneficjentami tarczy finansowej, natomiast to wsparcie w tym momencie nie wystarczy. Dlatego, że jesteśmy otwarci cały rok, mamy 30 pracowników, których cały czas utrzymujemy, a w sezonie to jest dwa razy więcej osób. A teraz nawet nie wiemy, jak do tego sezonu się przygotowywać, czy zaczynać rekrutację, czy nie. Bo okazuje się, że z dnia na dzień zamykają nam hotel, który miał być otwarty - powiedziała Nowak. Dodała, że "przez ostatni rok doszliśmy chyba do perfekcji przystosowaniu się do wszelkich obostrzeń". - Przy połowie obłożenia w hotelu możemy przyjąć maksymalnie 40 osób, a to jest tyle, ile obecnie w reżimie sanitarnym jeździ w każdym autobusie w Warszawie w systemie rotacyjnym, gdzie zmieniają się co pięć minut osoby w tych autobusach. A u nas pokoje zajmują rodziny z dziećmi, które przyjeżdżają do nas na parę dni - podkreśliła. - Nie chcemy być dryfującym wyspą, nie chcemy być osamotnieni, prosimy po prostu o pomoc, to jest wołanie o pomoc - dodała Nowak. Korwin-Mikke: To wszystko o kant tyłka potłuc Krzysztof Bosak, w imieniu grupy posłów Konfederacji, oświadczył, że przyszli na protest przed KPRM, żeby "okazać swoją solidarność tym ludziom, którym odebrano podstawowe prawo obywatelskie, jakim jest prawo do pracy, do zarabiania na swoje życie". Poseł Artur Dziambor wezwał rząd, aby "zrezygnował z obostrzeń". - Żądaliśmy na samym początku epidemii wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, który pozwoliłby ubiegać się o odszkodowanie. Niestety, rządowe, propagandowe tarcze antykryzysowe pomagają może kilkunastu procentom tych ludzi, którzy w tym momencie przeżywają swoje największe zawodowe dramaty - zaznaczył. - Te wszystkie lockdowny są całkowicie zbędne, to wszystko o kant tyłka potłuc, bo mamy taką samą śmiertelność, jak tam, gdzie tego nie robiono - ocenił Janusz Korwin-Mikke. Zdaniem prezesa Partii KORWiN wszystkie obostrzenia należy znieść, "a tych, co wprowadzili te lockdowny, trzeba przed sądem postawić za niszczenie polskiej gospodarki, polskiego życia". Rozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program