- Nie ma swoistego leczenia PIMS, ponieważ nie znamy jego przyczyny. Trzy-cztery tygodnie po kontakcie z wirusem COVID-19 dochodzi do gwałtownej stymulacji układu odpornościowego; reaguje on, jakby wystąpiło ciężkie zakażenie uogólnione, które zagraża życiu. Ta gwałtowna reakcja układu immunologicznego jest w tym przypadku zupełnie niepotrzebna i działa szkodliwie - powiedział pediatra i alergolog dr n. med. Paweł Gonerko, kierujący Oddziałem Pediatrii, Alergologii i Pulmonologii w szczecińskim szpitalu "Zdroje". Czym jest PIMS? Jak wyjaśnił, PIMS (ang. pediatric inflammatory multisystem syndrome temporally associated with SARS-CoV-2 - wieloukładowy zespół zapalny u dzieci po przechorowaniu COVID-19) nie jest chorobą zakaźną i objawia się do miesiąca po COVID-19, choć obecnie nie wiadomo, dlaczego dopiero po takim czasie. Zauważył, że w początkach pandemii na świecie, pojawiło się więcej dzieci z objawami choroby Kawasaki - choroby naczyń, objawiającej się przekrwieniem spojówek oczu, także języka, warg, u części pacjentów wywołującej zapalenie naczyń wieńcowych, a w konsekwencji ich tętniaki. - W okresie covidowym przypadków tych było więcej i przebiegały nieco inaczej - przede wszystkim z wysokimi parametrami zapalnymi. To był sygnał, że dzieje się coś innego. Pojawiały się objawy chorobowe także z innych układów (stąd nazwa zespołu wieloukładowego) - powiedział dr Gonerko. Wyjaśnił, że chodzi w dużej mierze o układ krążenia i zaburzenia dotyczące wydolności serca, co objawia się osłabieniem. Znacznie niższą wydolność serca wykazuje badanie USG. - To jeden z istotnych elementów diagnostycznych - wskazał pediatra. Ze strony układu oddechowego PIMS objawia się m.in. zapaleniem płuc, a ze strony centralnego układu nerwowego bólami głowy czy dużą drażliwością. Mogą też wystąpić dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego - biegunka i zapalenie jelit. - Nie ma problemu ze zdiagnozowaniem, czy jest choroba czy nie - te dzieci są po prostu ciężko chore - podkreślił dr Gonerko. Dodał, że objawy mogą bardzo przypominać zakażenie uogólnione - posocznicę (sepsę). - We krwi pojawiają się wysokie parametry zapalne. Na początku więc, kiedy pacjent trafia do szpitala, bardzo często - według światowych zaleceń - włącza się leczenie antybiotykiem tak, jak w posocznicy. Nie da się tego jednoznacznie zróżnicować, zanim nie upewnimy się, że nie ma dodatnich posiewów bakteryjnych z krwi - wówczas dopiero można stwierdzić, że to PIMS - powiedział pediatra. Jak zaznaczył, w przypadku PIMS parametry zapalne bywają znacznie wyższe niż w posocznicy. Zapytany, jak wiele dzieci trafiło dotychczas z objawami pocovidowego zespołu zapalnego na kierowany przez niego oddział wskazał, że nie była to duża liczba, kilkanaście osób, ale "w pełnym zakresie wiekowym" - od niemowląt do 17-latka. Około połowa miała objawy choroby Kawasaki. Wszyscy pacjenci mieli zaburzenia wydolności krążenia w różnym stopniu (część dzieci trafiała na oddział intensywnej terapii) i wysokie parametry zapalne. Niepokojące objawy u dzieci Wskazał też, że oprócz PIMS w pandemii pojawiły się także inne niepokojące objawy u dzieci. - Pojawiają się też zaburzenia, np. zatory, czyli zawał mózgu, których wcześniej, przed pandemią prawie nie widywało się u dzieci. W tym roku było pięcioro dzieci z zatorem mózgu, który skutkuje zaburzeniami świadomości, niedowładem. To także wtórne zaburzenie wywołane uszkodzeniem naczyń- wskazał lekarz. Zaznaczył, że chodzi o dzieci, które nie miały wcześniej objawów covidowych. - Są to wprawdzie zaburzenia, które trudno jednoznacznie przypisać COVID-19, bo jest ich znacznie mniej niż PIMS, ale takie sytuacje też się zdarzają - zastrzegł dr Gonerko. Wyjaśnił, że są to podobne objawy do tych, które występują u dorosłych w przypadku zakrzepicy, będącej także powikłaniem covidowym. U dzieci występuje ból głowy, zaburzenia świadomości, czasem utrata przytomności i niedowłady. - Na szczęście w większości przypadków zmiany ustępują stosunkowo szybko, choć zależy to oczywiście od tego, jak duży był zator. Przy dużym zatorze i niedokrwieniu mózgu dojdzie do uszkodzenia fragmentu mózgu" - zaznaczył pediatra. Dodał, że są wątpliwości co do leczenia u dzieci, ponieważ trudno określić, jaka jest przyczyna takich zaburzeń. Lekarz wskazał też, że choć jest coraz mniej pacjentów z PIMS i choroba obecnie wydaje się wygasać, zdecydowanie zaleca szczepienie nawet młodszych dzieci, kiedy będzie to możliwe. Chodzi przede wszystkim o względy epidemiologiczne, mimo że dzieci są mniej zagrożone cięższym przebiegiem choroby. - Dość oczywiste wydaje się natomiast, że w sytuacji, w której istnieje zagrożenie ciężkimi zespołami pocovidowymi, uszkodzeniami naczyń, nie ma wątpliwości, że należy się szczepić - podkreślił dr Gonerko. Wskazał, że szczepienia nie mają żadnych poważnych, negatywnych następstw, a zysk z nich - także dla dzieci - jest duży. - Nie bardzo wyobrażam sobie rodzica, który przyjedzie z dzieckiem z zespołem pocovidowym i powie "nie zaszczepiłem go, bo myślałem, że to może niepotrzebne, bo PIMS występuje tak rzadko". Kiedy dziecko wygląda na umierające, nie ma wątpliwości, ale wtedy jest za późno - podsumował lekarz.