Marka, Tomasza i Rafała łączy jedno - każdy z nich musiał porzucić swoją pracę i zmienić całkowicie zawód. Marek Stachowiak ma 37 lat, pochodzi z Warszawy. Pracował jako pilot wycieczek. Odwiedzał 15 krajów rocznie - w tym najdalsze zakątki świata. - Jak opowiadałem komuś, czym się zajmuję to każdy mówił: "Jezus Maria, ale ty masz naprawdę fantastyczną pracę, cały czas na wakacjach" - mówi. Gdy wrócił z ostatniej wycieczki z Australii do Polski, szukał pomysłu na własny biznes. - Z przyjacielem spotkaliśmy się na dobrą butelkę dżinu i stwierdziliśmy, że spróbujemy swoich sił z foodtruckiem - opowiada. Po kilku tygodniach poszukiwań pilot egzotycznych wycieczek kupił specjalny samochód i teraz smaży i sprzedaje burgery. ***Reporter: Z perspektywy czasu myśli pan, że to był dobry pomysł? Marek Stachowiak: - W dalszym ciągu musimy się jeszcze przystosować. Na pewno nie był zły, robimy coś, to jest najważniejsze. Natomiast w dalszym ciągu serce jest po stronie turystyki. Reporter: Pomysł tak dobry jak ta butelka dżinu? Marek Stachowiak: - Bardziej cierpki. *** Ze sceny do salonu Rafał Karwot ma 38 lat, mieszka w Wodzisławiu Śląskim, jest wokalistą i współzałożycielem zespołu TABU. - Od kilkunastu lat zajmuję się muzyką, od kilkunastu lat utrzymywałem się tylko z muzyki. Zagraliśmy ponad tysiąc koncertów. Rocznie to graliśmy 60 do 80 koncertów. Jesienią, zimą - trasa klubowa, latem trasa plenerowa - mówi. Zespół ostatni koncert zagrał 7 marca. Kolejne miesiące sprawiły, że grupa nie mogła grać, a pieniędzy zaczęło brakować. Na rodzinnej imprezie pojawił się pomysł jak zarobić. - Mój teść miał maszynkę, wziąłem ją i mówię: "to po kolei chodźcie, będę obcinać". Potem do mnie powiedzieli: "ty się zastanawiasz, co mógłbyś robić. Zobacz, ile głów ściąłeś, ile byś zarobił pieniędzy" i pomyślałem sobie: "kurde, niegłupi pomysł" - mówi Rafał. Dwa dni później muzyk zapisał się na szkolenie i tak został barberem. Rafał wkrótce potem otworzył swój własny, mały salon w rodzinnym mieście. Fryzjerstwo stało się jego nową pasją. Korpo w pubie Tomasz Krupa ma 35 lat, pochodzi z Gdańska. Przez siedem lat prowadził ze wspólnikiem pub na tamtejszej starówce - biznes miał być spełnieniem jego marzeń i ucieczką od pracy w korporacji. - Stwierdziliśmy, że nie chcemy pracować dla kogoś, jesteśmy zmęczeni tym, chcemy mieć swój biznes - mówi. Lokal Tomasza Krupy specjalizował się w piwach rzemieślniczych. W marcu po ogłoszeniu pierwszych obostrzeń właściciel zmuszony był zamknąć pub. - Gdzieś tam strasznie to przeżyłem i pod wpływem emocji napisałem post na Facebooku, taką krótką wiadomość, że prowadziłem do tej pory lokal a teraz szukam pracy - mówi. Mimo, że mężczyzna otworzył piwny lokal po to, by nie pracować w korporacji to właśnie epidemia sprawiła, że musiał do niej wrócić. Czynne w sezonie bary i restauracje poprawiły finansową kondycję gdańszczanina. Ale tylko na chwilę... - Wraz z końcem wakacji było coraz gorzej i gorzej, teraz jest ponowne zamknięcie. Jakby utwierdza tylko w tym, że decyzja o podjęciu pracy była dobra, no bo mając plany, mając rodzinę na utrzymaniu, nie mogę sobie pozwolić na to, że nie będę zarabiał - mówi. Dziś właściciel pracuje w lokalu zdalnie, wykonując zlecenia dla korporacji. - Nagle muszę wejść w jakąś tam strukturę, pracować w wyznaczonych godzinach, muszę się podporządkować pewnym zasadom, muszę się trzymać pewnych norm. Będąc właścicielem pubu mogłem realizować swoje pomysły - dodaje. Ponad milion osób straciło pracę Nowa rzeczywistość zmusiła Marka, Tomasza i Rafała do ogromnych zmian w swoim życiu. Zmian, które były konieczne by przetrwać. - Najbardziej brakuje mi przestrzeni. Tutaj jestem zamknięty w małym foodtrucku. Jako pilot wycieczek zwiedzałem cały świat. I też ciepła brakuje. Ja jestem ciepłolubny - mówi Marek. - Marzę o tym, żeby wszystko wróciło do normy, żeby było tak jak dawniej, ale wydaje mi się, że ten proces będzie trwał długo - mówi Tomasz. - Bardzo potrzebuję wrócić do grania, potrzebuję tego jak tlenu. Potrzebuję busa, potrzebuję kolegów, potrzebuję podróżować po Polsce, grać koncerty, potrzebuję tej adrenaliny. Tego mi strasznie brakuje - podsumowuje Rafał. Szacuje się, że od początku pandemii w Polsce pracę straciło ponad milion osób.