W piątek burmistrz Amsterdamu Femke Halsema poinformowała, że po konsultacjach z policją i prokuraturą nie wyraża zgody na demonstrację przeciwników szczepień oraz rządowej strategii walki z koronawirusem, która miała zgromadzić do 25 tys. osób. Mimo tej decyzji główny organizator protestu Michel Reijinga wezwał ludzi do przyjścia i picia kawy na Museumplein. W niedzielę około południa zebrało się tam kilka tysięcy osób. Z informacji stołecznego ratusza wynika, że w nielegalnej demonstracji uczestniczyło w szczytowym momencie 10 tys. przeciwników obostrzeń. Pałki i psy policyjne Po godzinie 13 burmistrz wydała nakaz przerwania demonstracji i policja zmusiła uczestników do opuszczenia placu. Na miejscu pojawiły się wzmocnione siły policji wyposażone w armatki wodne. Na nagraniach zamieszczanych w mediach społecznościowych przez uczestników marszu widać, że między amsterdamską policją a demonstrantami dochodziło do spięć. Policjanci używali nie tylko armatek wodnych do pacyfikacji zgromadzonych, ale też gumowych pałek. Na innym nagraniu jednego z demonstrantów zaatakował pies policyjny. W sumie aresztowano 30 osób. Jako powód wskazano zakłócanie porządku, napaść na funkcjonariuszy i nielegalne posiadanie broni. Z informacji przekazanej przez amsterdamską policję wynika, iż nie wiadomo, czy któryś z protestujących został ranny. Wiadomo natomiast o czterech funkcjonariuszach, którzy trafili do szpitala. Uczestnicy protestu przemieścili się w okolice Westerpark w zachodniej części Amsterdamu. Jak relacjonuje dziennik "Het Parool" zatrzymano kilku agresywnych demonstrantów. Protest policji Media informowały w piątek, że funkcjonariusze specjalnej jednostki policji Mobile Unit (ME) zapowiedzieli, że w niedzielę będą strajkować. Mogło to oznaczać, że władze holenderskiej stolicy miałyby problem z zabezpieczeniem demonstracji. Z informacji dziennika "Algemeen Dagblad" wynika jednak, że protest wprawdzie się odbył, ale funkcjonariusze wrócili do pracy o godzinie 11.