W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prof. Simon zwraca uwagę, że w Polsce wciąż wykonuje się mało testów na obecność koronawirusa. Jak podkreśla, "wykonaliśmy tylko tyle testów, że jesteśmy na dnie tabelki krajów europejskich i nie tylko europejskich, jesteśmy trochę powyżej krajów afrykańskich". To sprawia, jak zauważa, że tak naprawdę nie wiemy, ile osób jest zakażonych. "(...) Jesteśmy krajem w dalszym ciągu z małym testowaniem, ludzi wysyła się na kwarantannę i się ich nie testuje, więc my dokładnie nie wiemy, ile osób jest zakażonych. Jeśli przyjmą państwo, że jedna piąta jest jawna klinicznie, o niej wiemy i ją testujemy, to cztery piąte zakażonych chodzi gdzieś między nami, ale nie ma testu. Czyli nie mamy w Polsce 12 tys. zakażonych, tylko jakieś 40-50 tys." - zaznacza. Ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie o ewentualny szczyt zachorowań jesienią. "Nie wiem, jak epidemia się u nas potoczy. Myśmy spłaszczyli jej przebieg, ale zawsze te 300-500 przypadków dziennie mamy na tyle ludzi, ile testujemy" - mówił w rozmowie z dziennikiem. Ekspert wskazał, że testowany powinien być personel opieki zdrowotnej, by uniknąć zarażania pacjentów. Przypomnijmy jednak, że Sejm odrzucił propozycję, by pracownicy medyczni obowiązkowo, raz w tygodniu, w celach prewencyjnych, przechodzili testy na obecność koronawirusa. "Kroi się nam tragedia w ciągu kilku, kilkunastu dni, ponieważ we wszystkich DPS-ach dochodzi do zakażeń. Ale głównie przeniesionych przez pacjentów niezdiagnozowanych albo przez personel, który nie był diagnozowany. Więc bardzo się dziwię Sejmowi, że odrzucił tak słuszną poprawkę" - stwierdził prof. Simon. Więcej w "Gazecie Wyborczej". Chcesz wiedzieć więcej na temat pandemii koronawirusa? Sprawdź statystyki: Polska na tle świata Sytuacja w poszczególnych krajach Wskaźniki w przeliczeniu na milion mieszkańców