Badania laboratoryjne potwierdziły ostatniej doby 16 965 przypadków zakażenia koronawirusem, o ponad 2,3 tys. więcej niż tydzień temu. Zmarło 48 chorych. W związku z rosnącą liczbą zakażeń resort zdrowia poinformował o zwiększeniu łóżek covidowych o 3 tys. dodatkowych miejsc, w przyszłym tygodniu o 3,8 tys. miejsc. Zdaniem prof. Roberta Flisiaka oprócz uruchamiania nowych miejsc dla chorych ważne jest też skontrolowanie w funkcjonujących szpitalach instalacji tlenowych, bo przeciążone instalacje mogą się psuć, stanowiąc olbrzymie zagrożenie dla chorych. - Taka awaria oznaczałaby śmierć kilkunastu, a może nawet więcej chorych jednocześnie - powiedział. Masowe umieranie młodych? "Nieprawdziwe opowieści" Profesor zwrócił uwagę na pojawiające się braki w szpitalach remdesiviru, który leczeni są chorzy na COVID-19. Wskazał, że wprawdzie do szpitali trafiają coraz młodsi pacjenci, ale umierają przede wszystkim starsi. - Mamy utrzymującą się tendencję spadkową, jeśli chodzi o wiek osób hospitalizowanych, co jest wynikiem zaszczepienia większości osób starszych - powiedział. Dodał, że "nie są jednak prawdziwe opowieści o masowym umieraniu osób młodych. Oczywiście zgony poniżej 40. roku życia zdarzają się, ale sporadycznie, natomiast średnia wieku osób umierających pozostaje ta sama od wielu miesięcy. Umierają osoby starsze, które nie zaszczepiły się lub nikt nie zadbał o to, aby im w zaszczepieniu pomóc". "Gdyby nie święta, szczyt epidemii minąłby szybciej" Zdaniem profesora Flisiaka kluczowe znaczenie w zapobieganiu wzrostowi zakażeń ma teraz przestrzeganie obostrzeń. - Gdyby nie święta, za około dwa tygodnie szczyt epidemii mielibyśmy za sobą. Obawiam się, że w wyniku zgromadzeń w kościołach, czy spotkań rodzinnych może dojść do przedłużenia się czasu trwania wiosennej fali zakażeń - powiedział ekspert.