4 marca pojawił się w Polsce pierwszy przypadek pacjenta zarażonego koronawirusem. Od tego czasu systematycznie, co kilka dni, rząd wprowadza nowe ograniczenia dla obywateli, by przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa. Po trzech tygodniach wykryto w Polsce ponad 1000 przypadków zakażenia - stosunkowo mniej niż w innych państwach w podobnym czasie rozwoju epidemii. Ograniczenia obywateli są jednak znaczne. Zamknięte są szkoły, kina, teatry, muzea, a od niedawna większość urzędów. Ludzie mają w zasadzie zakaz wychodzenia z domu (z wyjątkiem trzech przypadków). Na obywateli został nałożony też zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób, a na granicach przywrócono kontrole. Do sprawdzania, czy ograniczenia wprowadzane przez rządzących są respektowane, oddelegowano policję i wojsko obrony terytorialnej. Zdaniem znacznej części konstytucjonalistów, prawników i polityków, w Polsce już teraz panuje stan nadzwyczajny, mimo że formalnie nie został wprowadzony. W opinii konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Ryszarda Piotrowskiego, jest to niezgodne z konstytucją. Jego zdaniem obecna sytuacja wymusza na Radzie Ministrów wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, a w tym konkretnym przypadku, stanu klęski żywiołowej. - Są przynajmniej cztery powody nakładające na Radę Ministrów obowiązek wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Jeśli Rada Ministrów tego nie zrobi, to Prezes Rady Ministrów może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu i do odpowiedzialności karnej za niedopełnienie obowiązków - uważa konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. Na dowód tych słów wymienia przesłanki, które miałyby świadczyć o potrzebie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. - Stan klęski żywiołowej wprowadza się wtedy, gdy jest to konieczne w celu zapobieżenia skutkom jakiejś sytuacji, w tym przypadku epidemii. Mamy zapobiec skutkom i usunąć je, tzn. sprawić, żeby ludzie przestali chorować i umierać na koronawirusa - wyjaśnia prof. Piotrowski. - Po drugie, musimy przesunąć wybory, bo ich przeprowadzenie zagraża bezpieczeństwu. Konstytucja mówi, że państwo chroni bezpieczeństwo obywateli. Nie ma innego sposobu na przesunięcie wyborów, jak tylko wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Wobec tego musimy go wprowadzić. Faktyczne realizowanie ograniczeń właściwych stanowi nadzwyczajnemu bez jego wprowadzenia, w istocie narusza konstytucję - dodaje prof. Piotrowski. - Po trzecie, władze publiczne mają konstytucyjny obowiązek zwalczania chorób epidemicznych. Żeby zwalczyć tę epidemię, nie można w trakcie jej trwania przeprowadzać wyborów prezydenckich. Musimy więc wprowadzić możliwość przesunięcia wyborów - uważa członek Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. - Po czwarte, wybory prezydenckie przeprowadzone w terminie przewidzianym przez kalendarz wyborczy, byłyby wyborami niezgodnymi z konstytucją, bo konstytucja mówi o tym, że wybory mają być równe. To znaczy, że cały proces wyborczy ma odpowiadać zasadzie równości, w szczególności możliwość zbierania podpisów, ale też odnosi się to do prowadzenia kampanii - nie można jej prowadzić, gdy zakazane są zgromadzenia powyżej dwóch osób - kończy wyliczanie prof. Piotrowski. Tymczasem rządzący od kilkunastu dni przekonują, że nie ma potrzeby wprowadzania stanu nadzwyczajnego. Na razie operują w granicach specjalnej ustawy dotyczącej koronawirusa oraz ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych. Na podstawie tych aktów prawnych wprowadzono w ubiegły piątek stan epidemii. - W związku z tym dzisiaj nie ma przesłanek, żeby wprowadzać żaden ze stanów nadzwyczajnych. Dzisiaj nie ma przesłanek, żeby przesuwać termin wyborów - utrzymywał na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej Michał Dworczyk. - Oczywiście, że mamy szereg ograniczeń i szereg utrudnień, ale nie chcemy wprowadzać żadnego stanu, który by ograniczał prawa obywateli. W tej chwili nie ma takich przesłanek - dodawał szef KPRM. Łukasz Szpyrka