Prof. dr hab. n. med. Magdalena Marczyńska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która doradza rządowi w ramach działalności Rady Medycznej, przyznała, że temat powrotu dzieci do szkół był przez wiele godzin dyskutowany z przedstawicielami rządu. - Zacznijmy od jednej generalnej uwagi. Zarówno rząd, jak i Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Rada Medyczna mają świadomość, że dzieci muszą wracać do szkół. Wiemy doskonale, z jakimi problemami natury psychicznej i psychologicznej muszą mierzyć się dzieci, jak i całe rodziny, z uwagi na pandemię. Przedłużanie zamknięcia szkół musi się skończyć i w zgodzie oraz w zrozumieniu pracujemy nad tym, aby powrót dzieci do szkół był bezpieczny - powiedziała prof. Marczyńska. Dodała, że decyzja ta nie zapadła w piątek głównie z uwagi na obawy przed wzrostem liczby zakażeń w okresie poświątecznym i na konieczność obserwowania wszystkich wskaźników epidemii jeszcze przed kilka dni. - Wydaje się, że jednak poziom zakażeń raportowany w ostatnich dniach jest stabilny. Było to 12 tys., potem 8, a w sobotę 10 tys., więc średnio właśnie jest to około 10 tys. zakażeń na dobę. Oczywiście te liczby są w rzeczywistości nieco większe, gdyż część osób nie chce się testować i ma już całego systemu kwarantann i nakazów na tyle dość, że nikt nie zmusi ich do diagnostyki. Bazując jednak na tym co mamy, zapadła decyzja, aby zobaczyć jeszcze, jak będą się kształtowały liczby zakażeń w najbliższych kilku dniach - powiedziała specjalistka chorób zakaźnych wieku dziecięcego. Kilka możliwych scenariuszy Prof. Marczyńska przyznała, że jest branych pod uwagę kilka wariantów takiego powrotu. Każdy z nich dotyczy jednak tylko klas I-III szkoły podstawowej. Dzieci wrócą do tych szkół w reżimie sanitarnym, grupy nie będą miały ze sobą kontaktu, a każdą z nich będzie opiekował się jeden nauczyciel. To pewne. Dodatkowo analizowana jest możliwość pewnego pilotażu takiego rozwiązania, a mianowicie np. wznowienie nauki w kilku województwach, w których wskaźniki zakażeń są najniższe. - Pozwoliłoby to sprawdzić w okresie na przykład dwóch tygodni, jak to wpływa na liczby zakażeń w tych regionach i na tej podstawie podejmować kolejne decyzje - wskazała. Stwierdziła, że możliwe jest także opóźnienie powrotu do szkół po feriach, np. o tydzień - dwa w całym kraju, ale to niestety bardzo źle wpłynie na plan przetestowania nauczycieli najmłodszych dzieci, tzn. wymagałoby przesunięcia testowania lub powtórnych badań. - Jeżeli to testowanie zrobimy, a to przecież ponad 100 tys. osób, a dzieci do szkół nie wrócą po 18 stycznia, to cała praca wykonana w tym zakresie jest kompletnie bez sensu - przyznała członkini Rady Medycznej. Zwróciła uwagę na dużą dbałość w rządzie o bezpieczeństwo powrotu dzieci do stacjonarnej edukacji. "Przywracanie normalności w poszczególnych sektorach życia jest pilną koniecznością" - Przecież zarówno my, jak i rząd widzimy, co się dzieje. Ludzie już nie wytrzymują obostrzeń. Taka jest rzeczywistość. Jak nastąpi, nie daj Boże, pewien punkt przełomowy, to cokolwiek by się wprowadziło - społeczeństwo nie będzie tego respektowało. Do tego nie można dopuścić, dlatego przywracanie normalności w poszczególnych sektorach życia jest pilną koniecznością. Wiemy o tym - dodała. "Krok milowy do pokonania pandemii" Przyznała jednak, że nowa mutacja wirusa, która w jej ocenie musi już być w Polsce, być może obecnie w niewielkiej skali, jest zdecydowanie bardziej zakaźna dla młodszych roczników. - Ona się wśród dzieci roznosi mniej więcej dwa razy szybciej. Dzieciaki nie zachorują ciężko, ale co z ich dziadkami? Dlatego na naszych spotkaniach z rządem mówimy bardzo jasno, że trzeba szczepić po medykach jak najszybciej osoby powyżej 70 lat. W tej grupie ryzyko zgonu jest znacznie wyższe niż wśród ludzi młodych. Wynosi 25 procent. Trzeba zabezpieczyć tę właśnie grupę. To spowoduje, że przestaniemy mieć setki śmierci dziennie, a to będzie milowy krok do pokonania epidemii. Jednocześnie z zaszczepianiem tej grupy powinien być wprowadzany w życie plan przywracania normalnego życia we wszystkich sektorach - oceniła. "To niestety było do przewidzenia" Przyznała, że niestety w sprawie ferii życie przyznaje jej rację, gdyż przestrzegała przed ich skumulowaniem w jednym okresie dla całego kraju. - A co teraz obserwujemy? Wszyscy raptem mają rodzinę w górach. To niestety było do przewidzenia. Ludzie mają tej epidemii, tych obostrzeń, tego całego reżimu dość. Ten element musi być uwzględniany w decyzjach w najbliższych tygodniach - powiedziała prof. Marczyńska.