Ministerstwo Zdrowia podało w czwartek, że wykryto 12 762 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, a 694 chorych zmarło. Prof. Krzysztof Pyrć przypomniał, że występują znaczne różnice w liczbie zakażeń pomiędzy poszczególnymi dniami tygodnia, co związane jest z systemem raportowania oraz z liczbą przeprowadzonych testów. - Dane należy porównywać tydzień do tygodnia - zaznaczył. Powołał się na model epidemiczny, który dostępny jest na stronie Uniwersytetu Warszawskiego i na podstawie danych o zakażeniach prognozuje przebieg epidemii. - Dzisiejsze wartości zachorowań mieszczą się w przedziale przewidzianym w modelu - powiedział. Polski wariant koronawiusa? Wirusolog dodał, że obecne działania powinny sprowadzać się do ograniczenia epidemii i redukcji liczby zachorowań. - Kiedy przypadków zachorowań jest bardzo dużo, ryzyko powstania nowych wariantów wirusa gwałtownie rośnie. Taki sam wariant, jak brazylijski lub całkiem nowy, może powstać u nas, jeżeli zaniedbamy epidemię - powiedział. Przykład z Izraela Sposobem na rozwiązanie problemu są, zdaniem profesora, szczepienia. - Widać to na przykładzie Izraela czy Wielkiej Brytanii, w których po powszechnych szczepieniach doszło do zatrzymania eksplozywnego rozprzestrzeniania się wirusa. Kraje te powoli wracają do normalności. W naszym przypadku jest podobnie - dopiero, kiedy większa część społeczeństwa będzie odporna, mamy szansę powrócić do normalnego funkcjonowania, a nie wędrówki pomiędzy lockdownami. W tym kontekście zaszczepić powinny się również osoby młodsze - nie tylko, aby chronić swoje zdrowie, ale również, aby nie dopuścić do kolejnej fali pandemii. Jeżeli do szczepień podejdziemy odpowiedzialnie, to pandemia się po prostu skończy, jeśli nie, to czeka nas ciąg dalszy - powiedział. Zdaniem prof. Pyrcia "dopóki nie jesteśmy zaszczepieni, nadal powinniśmy stosować się do zasad". - Wirus działa tak samo, niezależnie od tego, czy są to święta czy majówka. Jeśli spotkamy się z osobą chorą, możemy się zarazić - powiedział. Luzowanie obostrzeń Decyzja o zdejmowaniu obostrzeń jest, zdaniem profesora, dość ryzykowna. Takie działanie - jak podkreśla - może zaowocować wzrostem liczby zakażeń i zgonów. Prof. Pyrć dodał, że powinniśmy ściśle monitorować sytuację, aby tego uniknąć. - Rozumiem, że decyzja resortu zdrowia o częściowym poluzowaniu obostrzeń została zainspirowana również niedalekim końcem sezonu koronawirusów i nadzieją, że biologia nam pomoże. W ubiegłym roku wiosną liczba zakażeń zaczęła spadać - przypomniał. Wirusolog wskazał również, że decyzję o regionalnym charakterze kontroli epidemii uważa za słuszną. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ