PAP: Co z pewnością wiemy o Omikronie? Nie ma wątpliwości, że jest bardziej zakaźny - za to mniej zjadliwy? Wydaje się, że jeśli chodzi o zjadliwość, to opinie są podzielone. Może być tak, że jest dość groźny, ale większa jest z kolei odporność populacyjna, uzyskana zarówno dzięki szczepieniom przeciwko COVID-19, jak i licznym zakażeniom. Prof. Krzysztof Pyrć: - Omikron nie jest bardziej zjadliwy niż jego poprzednicy. Część badań wskazuje wręcz, że przebieg choroby wywołanej przez tego wirusa może być łagodniejszy niż w przypadku Delty. Pamiętajmy jednak, że redukcja jest niezbyt wielka - mówimy o redukcji ryzyka hospitalizacji o 25-50 proc. A transmisyjność Omikrona - jest faktycznie znacznie większa, jak się wszyscy obawiają? - W przypadku transmisyjności tego wariantu wątpliwości nie ma. Jest to już widoczne w Polsce, a jeszcze wyraźniej w krajach, w których stał się on dominujący. W nadchodzących tygodniach w Polsce pojawi się zalew przypadków zakażeń. Jakie wartości zobaczymy w statystykach? Zależy, ile będziemy testować. Wróćmy do zjadliwości Omikrona, bo ona też budzi obawy. - Badania laboratoryjne sugerują, że przy zakażeniu wirus może nieco gorzej sobie radzić w płucach, za to znacznie lepiej w oskrzelach. Wyjaśniałoby to jego większą transmisyjność i właśnie mniejszą zjadliwość. To jednak tylko badania laboratoryjne. W praktyce klinicznej bywa inaczej. - Tak, trzeba podchodzić do tych wyników z dużą rezerwą. Raporty z kliniki sugerują, że faktycznie jest pewna redukcja ryzyka hospitalizacji po zakażeniu Omikronem w porównaniu do Delty. Nie zapominajmy jednak, że Delta była groźniejsza od poprzednich wariantów. Absolutnie zatem nie nazywałbym Omikronu "katarkiem". Jak jest ze szczepieniami? W jakim stopniu są skuteczne wobec Omikronu? - No i dochodzimy do złych i dobrych wiadomości. Szczepienia w przypadku Omikronu w mniejszym stopniu chronią przed samym zakażeniem i przed chorobą, ale dość dobrze chronią przed ciężką postacią choroby COVID-19 i zgonem. W krajach, w których poziom zaszczepienia jest wysoki - widać, że liczba zakażeń rośnie dramatycznie, ale na szczęście nie podąża za nimi liczba zgonów. Nie znaczy to, że ludzie nie umierają z powodu zakażenia Omikronem i nie trafiają do szpitali. Liczba zgonów i hospitalizacji rośnie, ale na szczęście wolniej. Gdyby było inaczej, mielibyśmy katastrofę. Co się wkrótce może wydarzyć w Polsce? - Omikron powoli zaczyna przeważać; widzimy już bardzo duże wzrosty. Częściowo jest to opóźniony efekt świąt i transmisji Delty, ale w większości trzeba je łączyć z Omikronem. Jakie mogą być tego skutki? - Czeka nas potężna fala zakażeń, a jak to przepisze się na paraliż służby zdrowia i liczbę zgonów - zobaczymy. Dlaczego? - Mamy w Polsce stosunkowo mało osób zaszczepionych, nawet w grupach wysokiego ryzyka. Jak się to przekłada na zgony, było widać już ostatniej jesieni. Liczba zakażeń była u nas podobna lub niższa, niż w niektórych krajach Europy Zachodniej, ale liczba zgonów - znacznie wyższa. Nawet o rząd wielkości. W dalszym ciągu mamy 56 proc. osób szczepionych, ale mamy również bardzo dużą grupę ozdrowieńców. Jednak w obu grupach pewna forma ochrony powinna być widoczna. Jak duża jest to grupa? No właśnie w tym problem - nie dysponujemy aktualnymi danymi. Co jest teraz najważniejsze? - Trzymam kciuki, żeby podobnie jak w innych krajach doszło u nas do rozdzielenia się krzywej zgonów i krzywej zakażeń. Musimy być jednak przygotowani na gorszy scenariusz, czyli duże obłożenie służby zdrowia i objęcie kwarantanną znacznej liczby osób. Już teraz liczba osób przebywających na kwarantannie zaczyna rosnąć. Jeżeli duży odsetek Polaków będzie chorych, może to sparaliżować życie społeczne. Ostrzegaliśmy przed tym już w grudniu 2021 r. w ramach stanowiska Polskiej Akademii Nauk, dotyczącego właśnie Omikronu. W przypadku fali nawet łagodnych zakażeń może zabraknąć lekarzy i pielęgniarek, jak też żołnierzy, kierowców i pilotów. Chorują nawet osoby po trzech dawkach szczepionki przeciwko COVID-19. - Tak, redukcja ryzyka jest mniejsza, niż w przypadku wcześniejszych wariantów wirusa SARS-CoV-2 - zarówno, jeśli chodzi o zakażenie, jak i zachorowanie. Wiemy jednak, że dawka przypominająca zmniejsza znacząco ryzyko. Czy mimo tych obaw jest pan optymistą co do dalszego przebiegu piątek fali? - Gdy sugeruję, że ciężkich przypadków powinno być proporcjonalnie mniej niż wcześniej, to nie znaczy, że nasza służba zdrowia nie będzie pod dużą presją. Czekają nas trudne tygodnie. Ale mam nadzieję, że nie okaże się, że mamy zbyt słabą immunizację i śmiertelność będzie podobna jak w przypadku Delty. Jest jeszcze czas, żeby się zaszczepić przeciwko COVID-19? - Oczywiście! W każdej chwili jest czas, żeby się zaszczepić. Jest to w interesie każdego z nas, bo najprawdopodobniej tej zimy większość z nas będzie chorować. Zakaźność wariantu omikron jest bardzo wysoka. Jest on pod tym względem w czołówce chorób zakaźnych, wspólnie z takimi patogenami jak wirus odry. Kto jeszcze tego nie zrobił powinien jak najszybciej się zaszczepić, szczególnie osoby z grup ryzyka.