- Jak każda epidemia i ta wygaśnie, ale pewnie to jeszcze trochę potrwa. Są kraje, gdzie poziom wyszczepienia jest niski, więc nabywana odporność w sposób naturalny będzie dotyczyć osób, które zachorują. Będzie się to działo wolniej, niż wskutek szczepień. Ogniska najprawdopodobniej jeszcze będą się tliły i tzw. ogon epidemii może być długi - mówi prof. Joanna Zajkowska. Niektóre epidemie, jak np. zapalenia mózgu von Economo (tzw. śpiączkowe zapalenie mózgu, które panowało w Europie i w Stanach Zjednoczonych w latach 1915-1920 - red.), pojawiały się, ogarniały niemal cały świat i przepadły bez śladu. Do dziś zastanawiamy się, co to był za wirus, który wywoływał tę chorobę. Sezonowości innych koronawirusów nie odczuwamy dotkliwie. Nie można wykluczyć jednak, że jeszcze powstanie taki wariant SARS-CoV-2, który będzie trudniejszym przeciwnikiem. Jednak medycyna, wiedza medyczna, wakcynologia bardzo dynamicznie się rozwijają, więc jestem dobrej myśli. Sądzę, że za rok będą już kraje, które zapomną o epidemii. W niektórych jeszcze będą ogniska, ale coraz mniejsze - podkreśliła. "Bakterie mogą stać się bardzo niebezpiecznym wrogiem" Zwróciła także uwagę, że "mikrokosmos, który nas otacza, jest bardzo bogaty i kryje wiele niespodzianek". - Mnóstwo patogenów żyje wokół nas i w nas, a nasz styl i komfort życia coraz bardziej oddalają nas od warunków naturalnych. Ograniczają nasz kontakt z bakteriami i wirusami, a tylko taka styczność modeluje naszą odporność. Niebezpieczeństwo kryje się wśród tych patogenów, które pozostają w świecie zwierzęcym, a z którymi nie mamy styczności. Chodzi m.in. o gorączki krwotoczne. Np. bakterie, które mamy na co dzień wokół nas, nabywają odporność na stosowane antybiotyki. Mogą więc stać się bardzo niebezpiecznym wrogiem - powiedziała.Pytana, jakiego rodzaju wirusów boimy się najbardziej, odpowiedziała: "tych, które są w świecie zwierzęcym i mają zdolność mutacji". - Wirus Zika - znany od lat - wywoływał niegroźną chorobę. Na skutek jakichś zmian stał się niebezpieczny dla układu nerwowego płodów, z predyspozycją do młodych komórek neuronalnych. Mutacja może być bez znaczenia, ale też może spowodować, że dotąd niegroźny dla nas wirus ujawni jakieś swoje nowe cechy - tłumaczyła. Zapytana, czy są takie wirusy, które gdyby "wymknęły się" z laboratoriów, to zrealizowałby się scenariusz rodem z katastroficznych filmów, stwierdziła, że "pewnie są". - Jest cała lista niebezpiecznych patogenów, nad którymi praca wymaga specjalnych zabezpieczeń. Prowadzone są badania, tak jak z pewnością były prowadzone prace nad koronawirusami. Scenariusz, że wirus gdzieś się wymknął, nadal nie jest wykluczony. Jednak bez badań nie byłoby postępu - zaznaczyła profesor. Zwróciła jednak uwagę, że "my, ludzie, wciąż zmieniamy świat". - Np. masowo produkując żywność, chroniąc zwierzęta hodowlane przed chorobami zakaźnymi, generujemy szczepy odporne na antybiotyki. Te niebezpieczne patogeny mogą być tuż obok nas. Także duże zużycie antybiotyków w czasie epidemii budzi niepokój. Dlatego konieczne są programy monitorujące zasięg bakterii z różnymi mechanizmami odporności jak np. znana nam bakteria klebsiella pneumoniae - to taka superbakteria, powodująca szereg poważnych chorób, bardzo oporna na większość antybiotyków - wyjaśniła.Przyznała także, że technologia mRNA stosowana do produkcji szczepionek "jest krokiem milowym w wakcynologii". - Ma przyszłość, jako metoda leczenia nowotworów, czy wprowadzania wzoru do komórki na lek, który będziemy produkować sami. Otwiera nowy rozdział, dający szansę leczenia chorób genetycznych. Są choroby, które polegają na braku możliwości wytwarzania pewnych enzymów czy białek. Podanie wzoru mRNA na ich wytwarzanie - być może - będzie kiedyś takim rozwiązaniem - tłumaczyła prof. Zajkowska.