Komentując zapowiedź podwojenia pensji dla personelu medycznego zaangażowanego w walkę z COVID-19 czy zmiany w strukturach szpitali, szef NRL przekonuje, że nie chodzi tylko o pieniądze. Także - jak mówi - o bezpieczeństwo wykonywania zawodu oraz gwarancje ubezpieczenia od utraty zdrowia. - To wszystko powinno być w jednym pakiecie. I mam nadzieję, że te decyzje zostaną zrealizowane, bo często jest tak, że co innego się mówi, a potem praktyka jest całkowicie odmienna. Dlatego poczekajmy na konkretne rozwiązania, choć na pewno krok jest właściwy - podkreśla prof. Matyja w rozmowie z Interią. Dr Jerzy Friediger, chirurg i dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, często krytycznie oceniający decyzje ministerstwa, uważa podobnie. Jak twierdzi, propozycje są dobre, "jedyne słuszne", ale jednocześnie ma wątpliwości dotyczące ich realizacji. - W szpitalu, którym kieruję, niemal wszyscy lekarze są na kontraktach, czyli umowach cywilno-prawnych. Także wiele pielęgniarek. Chciałbym mieć pewność, że ich to też dotyczy. Bo jeśli nie, będę musiał wypłacić z funduszy szpitala, których tak naprawdę nie ma - mówi. Na jakich zasadach prywatne szpitale? Dr Friediger podkreśla jednak, że w zmianach organizacyjnych w szpitalach kluczowe są również decyzje dotyczące innych osób. - Oczekiwałbym, żeby łóżka, które zostaną przeznaczone dla chorych z covidem, nie spowodowały, że inni pacjenci - internistyczni, kardiologiczni - nie będą mieli gdzie się leczyć. A co z innymi zapowiedziami o włączeniu się prywatnych szpitali w pomoc zakażonym SARS-Cov-2? I na jakich zasadach? Jak stwierdził Adam Niedzielski, otrzymają warunki finansowe analogiczne do tych, jakie mają szpitale publiczne. Zarówno premier, jak i minister zdrowia będę też mieć uprawnienia, aby kierować polecenia do takich jednostek. - Z mojej wiedzy wynika, że jest niewielu lekarzy pracujących w prywatnym systemie ochrony zdrowia, którzy nie są zaangażowani w sektorze publicznym. Najczęściej jest to praca dodatkowa, a nie jedyna, więc tutaj może być kłopot. Dlatego też należy poczekać na szczegóły - mówi prof. Matyja. Dr Friediger nie ma z kolei wątpliwości: - Wszystkie placówki, które są finansowane z funduszy publicznych, powinny być tak samo włączane do walki z COVID-19. "Leczenie jednych kosztem drugich może być jeszcze bardziej tragiczne niż sama walka z covidem" - Jeżeli w tym tempie będzie się zwiększała liczba zachorowań, to trzeba mieć świadomość, że w przyszły tydzień możemy wejść z liczbą 15-20 tysięcy zakażeń koronawirusem dziennie - mówił w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski. Dyrektor Friediger nie ukrywa, że aż tak gwałtowny przyrost zachorowań w ostatnim tygodniu trochę go zaskoczył. - Nie spodziewałem się tego, że ten wzrost będzie tak postępował. A skutki są ogromne, bo już właściwie szpitale są niewydolne. W Małopolsce, która, jak wiemy, jest teraz najbardziej dotknięta nowymi zakażeniami, praktycznie nie ma wolnych ani łóżek covidowych, ani internistycznych. Dzisiaj "udało się" przekazać dwójkę chorych zainfekowanych koronawirusem do Limanowej, kogoś innego do Brzeska. Tymczasowo musiał też zostać zamknięty Szpitalny Oddział Ratunkowy, ponieważ nie mieliśmy miejsc dla chorych z COVID-19, a czekało tam ośmiu pacjentów zainfekowanych. Już jest z powrotem otwarty - mówi dyrektor Friediger, tłumacząc, że trzeba podejmować na bieżąco coraz więcej trudnych decyzji. Według prof. Matyi przekroczyliśmy już realną granicę pomocy chorym. - Są teraz ogromne - i coraz większe - dylematy związane z dostępnością pacjentów do szpitali i do lekarzy. Musimy bowiem pamiętać, że są nie tylko chorzy z koronawirusem. U pozostałych, którzy przecież nagle nie zniknęli, leczenie jednych kosztem drugich może być jeszcze bardziej tragiczne niż sama walka z covidem - mówi Interii szef Naczelnej Rady Lekarskiej.