Prof. Horban zapytany przez "Rzeczpospolitą" o to, czy w ostatnich tygodniach można było zrobić coś inaczej, żebyśmy nie byli z epidemią tu, gdzie jesteśmy, odpowiedział, że "przyjdzie czas na takie analizy". "W każdej chwili staramy się robić wszystko zgodnie z najlepszą wiedzą. Zarzucono nam ostatnio, że niepotrzebnie wpuszczono do kraju osoby z Wielkiej Brytanii. Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdybyśmy tych Polaków tam zostawili" - dodał. Ekspert stwierdził, że wzorem Niemiec można byłoby i powinno się wprowadzić lockdown wraz z godziną policyjną. "Ale wtedy hotelarze i przedstawiciele innych branż buntowaliby się jeszcze bardziej". "Wszystko, co się zrobi, jest oceniane miesiąc czy dwa po tym zdarzeniu, kiedy już znamy jego skutki" - zaznaczał. Dodał, że "Niemcy zamknęli się w listopadzie. Mają godzinę policyjną". "Kto wprowadzi w Polsce godzinę policyjną?" - zapytał. Czytaj też: Lockdown w Polsce. 40 proc. Polaków popiera takie rozwiązanie "Pojutrze możemy zamknąć Polskę" Prof. Horban zapytany, czy jest zwolennikiem całkowitego lockdownu, odpowiedział, że przede wszystkim należy pilnować celu. "Cel i sens podjętych bezprecedensowych działań jest jeden. Nie dopuścić do wielkiej liczby zgonów" - zaznaczył. "Zakażać się można - najgorsza jest oczywiście śmierć. Kto umiera? Umierają ludzie - zgodnie z metryką. Wśród zakażonych osób powyżej 80. roku życia umiera 20 proc. Wśród osób pomiędzy 60. a 70. rokiem życia - 10 proc. Jak popatrzymy na osoby młodsze z nowotworami, to umiera 25 proc. To są ludzie, którzy, jak zachorują, to będą leżeli w szpitalu. Większość przeżyje. Tysiące jednak umrą. W wieku powyżej 60 lat jest w Polsce ponad 10 mln osób, to prosto policzyć - 10 proc. zgonów to milion osób" - wyliczał. Dodał, że nie wszyscy powyżej 60. roku życia zachorują, "ale jeśli zachoruje tylko połowa, to mówimy o 500 tys. zgonów - gdybyśmy nic nie zrobili. Ta myśl towarzyszy nam wszystkim codziennie. Jest to zdublowanie rocznej liczny zgonów. I są to bardzo ostrożne szacunki" - zastrzegł. Zapytany, czy zamykamy Polskę, powiedział, że "jutro jeszcze nie, ale pojutrze może tak". "Granicą jest 30 tys. zakażeń dziennie w rozliczeniu tygodniowym. Trzy dni z rzędu po 30 tys. i system staje się niewydolny. Powinniśmy wtedy pilnie zastosować rozwiązania z poprzedniej wiosny i Wielkanocy" - dodał. W jakim miejscu jest Polska? Prof. Horban, "trochę żartując", powiedział, że epidemie dzielą się na: epidemie, duże epidemie, epidemie nadzwyczajne i katastrofalne". "Jesteśmy blisko górnej granicy epidemii nadzwyczajnej i należy zrobić wszystko, aby tej granicy nie przekroczyć. Trwa wyścig z czasem. Kluczem są oczywiście szczepienia" - dodał. Zapytany, kiedy nastąpi szczyt epidemii, powiedział, że to jest tak "jak z burzą". "Idzie burza, ale kiedy dokładnie uderzy piorun, jednak nie wiemy. Czasami zdarza się, że uderzy z jasnego nieba" - zauważył. Zalecenia na Wielkanoc Według prof. Horbana należy znacznie ograniczyć liczebność ludzi na mszach. A limit - jedna osoba na 20 metrów kwadratowych - wydaje się rozsądny. "Do tego święcenie - jeśli już, to na zewnątrz. Decyzje nie powinny być jednak w ręku władz kościelnych, ale państwowych. Pytanie, czy wierni tych zaleceń będą przestrzegać. Wiosną rok temu przestrzegali. Przypomnijmy sobie, jak było zeszłej Wielkanocy. Zwolnienie, jeśli idzie o liczbę osób na spotkaniach, nie powinno dotyczyć osoby zaszczepionej. Jest tu pewien problem. Pojawiły się ostatnio fałszywe zaświadczenia o zaszczepieniu" - dodał. Co z AstraZenecą? Eksperta zapytano także, czy bać się szczepionki AstraZeneki. "Tu jesteśmy jednoznaczni. Nie, powiem ostrzej: niektórzy twierdzą, że podawanie informacji o szkodliwości tej szczepionki to element wojny ekonomicznej pomiędzy producentami. Rada Medyczna przyjęła w tej kwestii na podstawie wielu badań międzynarodowych jednoznaczne stanowisko. Szczepić. I tu mogę zdradzić: jak państwo wiecie, rząd podzielił to stanowisko" - powiedział.