Dla wypowiedzi Trumpa ważny jest jej kontekst: Rick Bright, zdymisjonowany dyrektor rządowej agencji zajmującej się szczepionkami, poinformował Kongres, że wywierana była na niego presja, by zarekomendować hydroksychlorochinę jako lek na koronawirusa. W odpowiedzi na te zarzuty <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> oznajmił, że sam przyjmuje hydroksychlorochinę profilaktycznie. "Tak się składa, że biorę to. Obecnie, tak. Dwa tygodnie temu zacząłem, ponieważ uważam, że to jest dobre, słyszałem dobre opinie... biorę jedną tabletkę dziennie" - usłyszeli dziennikarze. Tymczasem rządowa Agencja Żywności i Leków (FDA) stanowczo zaleca, by nie przyjmować tego leku w celu zapobiegania zakażeniu koronawirusem. Podkreślono, że jego skuteczność nie została udowodniona, a jednocześnie wywołuje on bardzo poważne efekty uboczne. Również "najsłynniejszy lekarz Ameryki", pracujący w Białym Domu nad strategią walki z koronawirusem dr Anthony Fauci, wielokrotnie ostrzegał przed przyjmowaniem hydroksychlorochiny na koronawirusa. Do tablicy wywołany został osobisty lekarz prezydenta USA, Sean P Conley, którego oskarżono o szkodzenie swojemu pacjentowi. Conley oświadczył, że po "licznych rozmowach z prezydentem" obaj panowie stwierdzili, że "potencjalne korzyści z przyjmowania leku przeważają nad ryzykiem". Spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi przestrzegła, że prezydent USA - w jego wieku i, jak się wyraziła, z "ciężką nadwagą" - absolutnie nie powinien przyjmować leku mającego niekorzystny wpływ na układ krążenia. Z kolei senator demokratów Chuck Shumer spekuluje, że prezydent USA mógł po prostu konfabulować na temat przyjmowania leku.