W nocy z soboty na niedzielę policja interweniowała w otwartym, mimo obowiązującego zakazu, klubie muzycznym w centrum Rybnika. Podczas przepychanek użyto ręcznych miotaczy gazu, pałek i granatów hukowych. Padły też strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Rannych zostało dwóch policjantów, uszkodzono dwa radiowozy. Zatrzymano trzy osoby, wylegitymowano ponad 200. Policjanci tłumaczą, że użycie środków przymusu bezpośredniego było wynikiem agresji skierowanej przeciwko funkcjonariuszom. Policja podkreśla, że lokal działał wbrew przepisom - został zamknięty decyzją sanepidu, z rygorem natychmiastowej wykonalności. Policjanci asystowali sanepidowi przy doręczaniu decyzji i wezwali gości do opuszczenia klubu. Na zewnątrz doszło do starć. W niedzielę po południu przed komendą policji w Rybniku zgromadziło się kilkadziesiąt osób, solidaryzujących się z właścicielami klubu, którzy podczas konferencji prasowej przedstawili swoją wersję nocnych zajść. Zarzucili sanepidowi i policji bezprawne działania, a policjantom - prowokowanie i agresywne zachowanie. "Załatwianie sprawy siłą nie jest dobrym wyjściem" Wieczorem swoje oświadczenie opublikował na Facebooku prezydent miasta, prosząc o "zachowanie spokoju u wszystkich uczestników sporu". Ocenił, że "wszyscy jesteśmy zmęczeni pandemią i związaną z nią izolacją". "Aktualnie w naszym kraju obowiązuje obostrzenie zakazujące między innymi zgromadzeń powyżej pięciu osób. Wielu ma wątpliwości dotyczące umocowania prawnego tych przepisów. Jednak załatwianie sprawy siłą nie jest dobrym wyjściem" - napisał Piotr Kuczera. Jego zdaniem, "niezrozumiałe i niekonsekwentne zasady dotyczące różnych dziedzin życia społecznego w związku z pandemią prowadzą do zniecierpliwienia, stresu, i frustracji, a wreszcie do braku zaufania do państwa". "Apeluję o dialog i rozsądek" "Rozumiem desperację branży gastronomicznej, dla której wsparcie oferowane przez rząd jest niewystarczające i stawia ją na skraju przepaści. Zwracam jednak uwagę na cienką granicę, którą właśnie przekraczamy. Apeluję o dialog i rozsądek" - napisał prezydent Rybnika. Policja stanowczo odpiera zarzuty właścicieli klubu o nielegalność swoich działań oraz agresywne zachowania funkcjonariuszy. "Decyzją Państwowego Inspektora Sanitarnego lokal został zamknięty, a decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. W związku z powyższym policjanci asystowali pracownikom sanepidu w doręczeniu dokumentu właścicielowi. Następnie mundurowi poinformowali uczestników imprezy o zamknięciu lokalu i konieczności wyjścia z klubu" - podała policja w niedzielnym komunikacie. Część uczestników - jak informują policjanci - dobrowolnie opuściła lokal, zaś pozostali nie chcieli dostosować się do poleceń. Na zewnątrz zebrała się grupa kilkuset osób, wśród których - jak głosi policyjny komunikat - "większość była nietrzeźwa i agresywna w stosunku do policjantów". Niektórzy nie mieli na twarzach maseczek, pili alkohol i podawali policjantom fałszywe dane personalne - informuje policja. Strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej "Po opuszczeniu lokalu uczestnicy byli agresywni i atakowali mundurowych niebezpiecznymi przedmiotami. Policjanci podawali komunikaty wzywające do rozejścia się. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, wobec agresywnych uczestników zgromadzenia użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci ręcznych miotaczy gazu, pałek służbowych, granatów hukowych, oddali także strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej" - czytamy w komunikacie śląskiej policji. W interwencji uczestniczyło prawie 150 policjantów z Rybnika oraz z oddziałów prewencji z Katowic. "Interwencja była skuteczna i doprowadziła do przywrócenia ładu i porządku publicznego" - podała policja. Zatrzymano trzech mężczyzn w wieku 30, 44 i 48 lat, podejrzewanych o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Wylegitymowano 213 osób. Część osób ukarano mandatami, wobec innych mają być kierowane wnioski o ukaranie do sądów.