Dania, największy na świecie eksporter futer z norek, ogłosiła na początku listopada, że po odkryciu zmutowanej wersji wirusa, który mógłby zagrozić skuteczności przyszłych szczepionek, wybije ponad 15 milionów hodowanych w tym kraju norek. Dwa tygodnie później, w trakcie politycznego kryzysu wokół legalności tej decyzji, rząd doszedł do wniosku, że wobec braku kolejnych przypadków zmutowanej wersji, zagrożenie dla szczepionek "najprawdopodobniej zostało zażegnane". Jak wynika z najnowszych statystyk, duńscy hodowcy norek wybili do tej pory ponad 10 milionów sztuk tych zwierząt. Premier poruszona W czwartek (26 listopada) premier Danii Mette Frederiksen złożyła wizytę u hodowców norek z Jutlandii, ojca i syna - Petera i Andreasa. - Mamy dwa pokolenia naprawdę wykwalifikowanych hodowców norek, ojca i syna, którym w bardzo, bardzo krótkim czasie została zniszczona praca ich życia - mówiła Frederiksen do dziennikarzy po spotkaniu. Jej słowa cytuje Reuters. - To było dla nich emocjonalne i... Przepraszam. Dla mnie też - dodała niezwykle poruszona. Dziennikarzom nie umknął moment, kiedy szefowa duńskiego rządu ocierała łzy. Czytaj też: Ciała norek "wychodzą" na powierzchnię Nie tylko norki Norki nie są jedynymi zwierzętami, które zakaziły się wirusem SARS-CoV-2. 28 lutego w Hongkongu potwierdzono infekcję koronawirusem u pierwszego zwierzęcia - 17-letniego psa rasy pomeranian. Później infekcje odnotowano również u psów i kotów na całym świecie, ale liczba takich przypadków była bardzo niewielka. W kwietniu zachorowała Nadia, czteroletnia tygrysica malajska mieszkająca w zoo na Bronksie w Nowym Jorku. W kolejnych tygodniach stwierdzono zakażenia u siedmiu dzikich kotów zamieszkujących ten ogród zoologiczny. Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) i Światowym Organizacja Zdrowia podkreślają, że główną drogą przenoszenia się wirusa SARS-CoV-2 są zakażenia między ludźmi i nie ma dowodów, by zwierzęta domowe odgrywały istotną rolę w rozprzestrzenianiu się choroby.