Akcję zapowiedział nowo utworzony związek zawodowy po głosowaniu, w którym zdecydowana większość jego członków opowiedziała się za strajkiem. Związkowcy zarzucają władzom Hongkongu, że nie dbają o bezpieczeństwo mieszkańców. "Rząd odmówił zamknięcia wszystkich granic, by zablokować spodziewane zakażenia przedostające się z Chin kontynentalnych, nasze szpitale publiczne sobie z tym nie poradzą" - powiedziała szefowa związku Winnie Yu, cytowana przez stację RTHK. Według agencji Associated Press, udział w strajku zapowiedziało łącznie ponad dziewięć tys. członków związku. Grupa wezwała szefową administracji Hongkongu Carrie Lam, aby spotkała się w niedzielę z pracownikami szpitali i przedstawicielami władz medycznych. Władze medyczne ogłosiły natomiast, że rozumieją, iż pracownicy mogą mieć różne zdania na temat sposobów radzenia sobie z epidemią i wyraziły skłonność do "uczciwego dialogu". Poinformowały również, że będą pilnie obserwować sytuację i postarają się zminimalizować wpływ strajku na pacjentów. Rząd Hongkongu zamknął sześć spośród 14 punktów kontroli granicznej na granicy z Chinami kontynentalnymi, wstrzymał ruch pociągów przez granicę i ograniczył liczbę innych połączeń pasażerskich. Zakazał również wstępu mieszkańcom prowincji Hubei, gdzie odnotowano najwięcej zakażeń wirusem. Nowy koronawirus wywołuje zapalenie płuc, które może być śmiertelne. W Chinach kontynentalnych władze potwierdziły do tej pory prawie 12 tys. zakażeń, a 259 osób zmarło. W Hongkongu odnotowano jak dotąd 14 przypadków zakażonych osób. Nie ma doniesień o zgonach poza Chinami kontynentalnymi. Z Kantonu Andrzej Borowiak