Prof. Włodzimierz Gut skomentował coraz częstsze doniesienia medialne o ponownym zakażeniu się koronawirusem przez osoby, które już raz przebyły infekcję. - Na czym opiera się ta wiedza o powtórnym zakażeniu? Na wykonaniu trzykrotnie testu. Raz wyszedł dodatnio, raz ujemnie, raz dodatnio. W przypadku wymazów szanse uzyskania od osoby chorej wyniku ujemnego wynoszą ok. 20 proc. Bo nie robimy bronchoskopii w płucach, tylko badamy w nosogardzieli, a wymaz pobrany z tego miejsca daje nam jedynie 80-procentową pewność - tłumaczył w rozmowie z Polsat News prof. Gut. Jak dodaje, "test może być wykonany prawidłowo, ale w badanym materiale może po prostu nie być wirusa". - Nie da się zrobić wymazu z całej przestrzeni płuc. Czyli raz na pięć przypadków dostaniemy wynik ujemny u osoby która jest zakażona - pobrany w odpowiednim czasie. Bo w przeciągu pierwszych czterech dni od zakażenia zawsze wyjdzie ujemny. Wyniki fałszywie dodatnie zdarzają się niezwykle rzadko, w ok. 1 proc. pobrań - kontynuował. "Jeden test nie wystarczy" - Jeśli w Polsce w ciągu doby wykonuje się ok. 30 tys. wymazów, ile wyników będzie niemiarodajnych? Nie jest dobrze, jeżeli robimy test tylko jeden raz - stwierdził ekspert. O czym zatem mogą świadczyć pozytywne wyniki testów u osób, które przebyły infekcję? - Może to być przedłużona obecność RNA wirusa, którą wykrywamy niezależnie, czy jest to resztka wirusa zabitego, czy wirus aktywny. W komórce niepermisywnej może się ona utrzymywać miesiącami - wyjaśnił prof. Gut. Zdaniem profesora, badania nad możliwością powtórnych zakażeń mogłyby się rozpocząć najwcześniej za 2-3 lata. - Opieramy się tu na wiedzy dotyczącej innych koronawirusów - zaznaczył. - Przez taki okres może utrzymywać się pamięć immunologiczna, jeśli układ odpornościowy ją wytworzy. Wówczas zakażenie jest hamowane tak, że nie dochodzi do objawów chorobowych albo objawy są bardzo skąpe. Do tego właśnie służą szczepionki - wskazał Włodzimierz Gut. - Jeżeli doszłoby do sytuacji, w której po odpowiednim odstępie czasowym występują po raz drugi objawy kliniczne - niekoniecznie te same - to należałoby wykonać specjalistyczne badania - tomografię komputerową płuc oraz bronchoskopię - czyli wykazać obecność aktywnego wirusa, wyizolowanego dzięki hodowli tkankowej. Jeśli one potwierdzą, że doszło do powtórnego zakażenia, to wtedy uwierzę, że może to mieć miejsce - zaznaczył specjalista. Niebezpieczne powikłania Niepokojące są jednak doniesienia o "odroczonych" powikłaniach, które miały miejsce w przypadku pacjentów zarażonych koronawirusem SARS. - Po okresie ok. sześciu miesięcy, nawet było to kilka lat, wystąpił tzw. "syndrom post-SARS", nie było już wirusa, ale organizm zaczynał swoistą batalię przeciwko samemu sobie, atakując układ nerwowy, serce albo płuca. Co ciekawe, nie dotyczyło to osób ciężko przechodzących zakażenie - wskazał ekspert. - Tylko, że wszystkich zachorowań było ok. osiem tys. U 88 osób pojawiły się objawy, które wyraźnie wskazywały na procesy zwalczania naczynek krwionośnych, co odpowiada temu, co robi wirus - wyjaśnił. - Niewątpliwie najbliższe miesiące pozwolą nam więcej powiedzieć na temat możliwych konsekwencji przechorowania SARS-CoV-2 - zaznaczył rozmówca Polsat News.