Chodzi o sposób raportowania - pisze Barbara Moens. Większość krajów zlicza tylko potwierdzone w szpitalach zgony. Tymczasem Belgowie do statystyk zliczają także zgony w domach opieki, nawet jeśli COVID-19 nie został potwierdzony jako przyczyna śmierci. Jak podaje "Politico", 44 proc. zarejestrowanych przypadków to zgony, które miały miejsce w szpitalu, a u pacjentów wcześniej stwierdzono obecność koronawirusa. Poza tym statystyka uwzględnia zmarłych w domach opieki, którzy stanowią aż 54 proc., i tylko u 7,8 proc. z tych przypadków potwierdzono COVID-19. Choć jak tłumaczą władze, chodzi o jak największą przejrzystość oraz szybsze wykrywanie domów opieki, do których dotarł koronawirus, ten sposób prowadzenia statystyk ma w kraju wielu krytyków. Belgijski wirusolog Marc Van Ranst uważa, że w ten sposób powstaje wrażenie, że w belgijskich domach opieki ludzie umierają tylko na COVID-19. "Jesteśmy przez to w czołówce rankingu na świecie" - zauważa. Również cześć belgijskich polityków wskazuje na absurdalność takiego sposobu zliczania zgonów, podkreślając, że nie wszyscy mieszkańcy domów opieki umierają z powodu koronawirusa. Wprowadzono zmianę Pod koniec kwietnia Belgia dokonała pewnej korekty w prezentowaniu danych liczbowych. W dziennych raportach, poza łączną liczbą zgonów, podawane są osobno dwie wartości: zgony w szpitalach spowodowanych przez koronawirusa oraz zgony w domach opieki. W tym drugim przypadku pojawia się jeszcze jedno rozróżnienie na zgony, gdzie testy potwierdziły COVID-19 oraz gdzie zachodziło jedynie podejrzenie zakażania. Belgowie liczą, że problem z raportowaniem zostanie rozwiązany, kiedy uda się osiągnąć planowaną liczbę wykonywanych testów w domach opieki. Docelowo mają im być poddani wszyscy mieszkańcy oraz personel. Więcej w "Politico". ***Chcesz wiedzieć więcej na temat pandemii koronawirusa? Sprawdź statystyki: Polska na tle świata Sytuacja w poszczególnych krajach Wskaźniki w przeliczeniu na milion mieszkańców