Polacy, którzy przebywali w chińskim Wuhanie, w niedzielę zostali przetransportowani z grupą zagranicznych pasażerów do Francji, a następnie z Marsylii wyruszyli do Polski wojskowymi samolotami wysłanymi tam przez polski rząd. Na przybyłych Polaków czekał specjalnie przygotowany oddział w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Nad trzydziestoma ewakuowanymi z Chin rodakami czuwa zespół lekarzy i personelu medycznego na czele z komendantem 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego płk. dr. Wojciechem Tańskim. Odpowiadał on w 2014 r. za opiekę lekarską nad poszkodowanymi na kijowskim Majdanie. Jak poinformował płk dr Tański, wśród objętych kwarantanną Polaków są kobiety, mężczyźni i dzieci. W większości są to rodziny. Ich stan jest dobry. Trafili oni do odosobnionego budynku, a kontakt z pacjentami będzie miał jedynie oddelegowany do tego personel medyczny - 11 pielęgniarek i czterech lekarzy - ze specjalizacją chorób wewnętrznych i pulmonologii oraz specjalista w zakresie chorób zakaźnych. Podczas kontaktu z pacjentami personel będzie wyposażony w maseczki z filtrami HEPA i specjalne stroje. - W ciągu 48 godzin będziemy znali wyniki wszystkich ewakuowanych Polaków - przekazał płk dr Tański. Transport lotniczy z Francji odbywał się w asyście personelu medycznego, ale - jak mówił w trakcie wieczornej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki - "żadna z osób przetransportowanych do Polski nie ma objawów choroby". Będą one jednak poddane obserwacji. Lądowanie obu samolotów we Wrocławiu nastąpiło przed godz. 22. Jak długo Polacy zostaną w szpitalu? To zależy od lekarzy, którzy będą się nimi opiekować - przekazał na antenie TVN24 rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Andrusiewicz podkreślił, że diagnostyka jest na wysokim poziomie. - Dziś jesteśmy w stanie zdiagnozować konkretny szczep koronawirusa. Jeśli ktokolwiek zostanie wypisany ze szpitala, mamy stuprocentową pewność, że nie jest zarażony - powiedział. Zobacz też: Wystawcy z Chin na targach z Poznaniu. Miasto reaguje