Polacy masowo wykupywali amantadynę, by leczyć COVID-19
W 2021 roku wystawiono ponad 500 tys. recept na amantadynę - pięć razy więcej niż przed pandemią w 2019 roku. Wszystko z powodu niepotwierdzonych informacji o zbawiennym działaniu tego leku na COVID-19. Zaprezentowane w ubiegłym tygodniu badania nie potwierdziły jednak jego skuteczności wobec covidu. Posłanka PiS Anna Maria Siarkowska i dr Włodzimierz Bodnar protestują przeciwko zakazowi leczenia COVID-19 amantadyną.
Ponad pół miliona recept zostało wystawionych w zeszłym roku na amantadynę - wynika z danych przygotowanych przez Centrum e-Zdrowia dla "Dziennika Gazety Prawnej". To - jak zauważa poniedziałkowy "DGP" - pięć razy więcej niż w przedpandemicznym 2019 r.
Dowodzi to, że substancja była stosowana w leczeniu COVID-19. Kurację taką promował m.in. pulmonolog i pediatra z Przemyśla Włodmierz Bodnar.
Lekarzy niepokoi aż 24-krotny wzrost recept wystawionych dla dzieci. A także to, że Polacy sięgali po amantadynę mimo braku badań naukowych. Wyniki pierwszego z nich już przedstawiono.
Naukowcy sprawdzali, czy preparat pomaga pacjentom w zaawansowanym stadium choroby - okazało się, że nie.
- Wstępne wyniki badań nad amantadyną na próbie 149 chorych na COVID-19 przebywających w szpitalu pokazują, że nie ma różnic pomiędzy grupą osób leczonych amantadyną a grupą pacjentów przyjmujących placebo - ogłosił 11 lutego prof. Adam Barczyk.
- To jednoznacznie przerywa dyskusje, pokazując czarno na białym, jakie są wyniki stosowania amantadyny w leczeniu szpitalnym - wskazał z kolei prezes Agencji Badań Medycznych Radosław Sierpiński.
Głos zabrał także Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta. Jak podkreślił, nie ma na ten moment dowodów potwierdzających skuteczność i bezpieczeństwo stosowania amantadyny u chorych na COVID-19.
- W związku z tym wydałem decyzję, w której uznałem, że placówka medyczna Optima z Przemyśla poprzez stosowanie u chorych na COVID-19 amantadyny narusza zbiorowe prawo pacjentów do leczenia zgodnie z aktualną wiedzą medyczną - powiedział Chmielowiec. Jednocześnie podkreślił, że zakaz stosowania amantadyny u pacjentów z COVID-19 może być zniesiony, jeśli pojawią się "rzetelne i wiarygodne dane naukowe" na temat skuteczności tego leku u pacjentów z covidem.
Na razie jednak, jak wskazał rzecznik, amantadyna nie jest zalecana w leczeniu COVID-19 w żadnej rekomendacji, również za granicą. - Poza nieskutecznością tej terapii może ona nieść zagrożenia dla życia i zdrowia pacjenta, dawać złudne poczucie skutecznego leczenia, powodując opóźnienie w podjęciu skutecznej terapii - dodał.
Zdaniem poseł posłanki PiS Anny Marii Siarkowskiej, przewodniczącej Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu, werdykt Bartłomieja Chmielowca, rzecznika praw pacjenta, jest absurdalny.
"Jest to niezrozumiała i kuriozalna decyzja, ponieważ nie znamy ostatecznych badań nad amantadyną" - mówi "Naszemu Dziennikowi" posłanka, zwracając uwagę, że badania na podstawie których rzecznik praw pacjenta podjął decyzję, dotyczyły pacjentów w stanie średnim i ciężkim.
"Pan doktor Włodzimierz Bodnar wyraźnie mówił o tym, że kluczowe w leczeniu amantadyną są pierwsze dni. I wtedy jej działanie - ukierunkowane na powstrzymanie namnażania się wirusa - jest najbardziej skuteczne. Tych wyników badań klinicznych w przypadku infekcji SARS-CoV-2 i rozwijania się COVID-19 jeszcze nie mamy, ponieważ takie badania prowadzi drugi ośrodek badawczy, pod auspicjami prof. Konrada Rejdaka w Lublinie" - wskazała Siarkowska.
"Na pewno się odwołamy od tej decyzji" - mówi gazecie dr Bodnar.