Ponad pół miliona recept zostało wystawionych w zeszłym roku na amantadynę - wynika z danych przygotowanych przez Centrum e-Zdrowia dla "Dziennika Gazety Prawnej". To - jak zauważa poniedziałkowy "DGP" - pięć razy więcej niż w przedpandemicznym 2019 r. Dowodzi to, że substancja była stosowana w leczeniu COVID-19. Kurację taką promował m.in. pulmonolog i pediatra z Przemyśla Włodmierz Bodnar. Lekarzy niepokoi aż 24-krotny wzrost recept wystawionych dla dzieci. A także to, że Polacy sięgali po amantadynę mimo braku badań naukowych. Wyniki pierwszego z nich już przedstawiono. Naukowcy sprawdzali, czy preparat pomaga pacjentom w zaawansowanym stadium choroby - okazało się, że nie. Amantadyna. Wyniki polskich badań klinicznych - Wstępne wyniki badań nad amantadyną na próbie 149 chorych na COVID-19 przebywających w szpitalu pokazują, że nie ma różnic pomiędzy grupą osób leczonych amantadyną a grupą pacjentów przyjmujących placebo - ogłosił 11 lutego prof. Adam Barczyk. - To jednoznacznie przerywa dyskusje, pokazując czarno na białym, jakie są wyniki stosowania amantadyny w leczeniu szpitalnym - wskazał z kolei prezes Agencji Badań Medycznych Radosław Sierpiński. Głos zabrał także Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta. Jak podkreślił, nie ma na ten moment dowodów potwierdzających skuteczność i bezpieczeństwo stosowania amantadyny u chorych na COVID-19. - W związku z tym wydałem decyzję, w której uznałem, że placówka medyczna Optima z Przemyśla poprzez stosowanie u chorych na COVID-19 amantadyny narusza zbiorowe prawo pacjentów do leczenia zgodnie z aktualną wiedzą medyczną - powiedział Chmielowiec. Jednocześnie podkreślił, że zakaz stosowania amantadyny u pacjentów z COVID-19 może być zniesiony, jeśli pojawią się "rzetelne i wiarygodne dane naukowe" na temat skuteczności tego leku u pacjentów z covidem. Na razie jednak, jak wskazał rzecznik, amantadyna nie jest zalecana w leczeniu COVID-19 w żadnej rekomendacji, również za granicą. - Poza nieskutecznością tej terapii może ona nieść zagrożenia dla życia i zdrowia pacjenta, dawać złudne poczucie skutecznego leczenia, powodując opóźnienie w podjęciu skutecznej terapii - dodał. Siarkowska i dr Bodnar protestują Zdaniem poseł posłanki PiS Anny Marii Siarkowskiej, przewodniczącej Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu, werdykt Bartłomieja Chmielowca, rzecznika praw pacjenta, jest absurdalny. "Jest to niezrozumiała i kuriozalna decyzja, ponieważ nie znamy ostatecznych badań nad amantadyną" - mówi "Naszemu Dziennikowi" posłanka, zwracając uwagę, że badania na podstawie których rzecznik praw pacjenta podjął decyzję, dotyczyły pacjentów w stanie średnim i ciężkim. "Pan doktor Włodzimierz Bodnar wyraźnie mówił o tym, że kluczowe w leczeniu amantadyną są pierwsze dni. I wtedy jej działanie - ukierunkowane na powstrzymanie namnażania się wirusa - jest najbardziej skuteczne. Tych wyników badań klinicznych w przypadku infekcji SARS-CoV-2 i rozwijania się COVID-19 jeszcze nie mamy, ponieważ takie badania prowadzi drugi ośrodek badawczy, pod auspicjami prof. Konrada Rejdaka w Lublinie" - wskazała Siarkowska. "Na pewno się odwołamy od tej decyzji" - mówi gazecie dr Bodnar.