66-latek z Cybinki w rozmowie z "Super Expressem" wspominał, że w niedzielę rano, jeszcze w trakcie podróży autokarem z Niemiec do Polski czuł się dobrze, a pierwsze objawy pojawiły się dopiero tego samego dnia wieczorem. "Zmierzyłem temperaturę. Była bardzo wysoka. Przekraczała 39 st. W poniedziałek tak samo. (...) Ponieważ wcześniej chorowałem na grypę, to pomyślałem, że zadzwonię do lekarza. Gdy już z nim rozmawiałem, to coś mnie tknęło i powiedziałem, że byłem w Niemczech, na obszarze, gdzie wykryto koronawirusa" - powiedział dziennikowi pan Mieczysław.Mężczyzna wspominał także transport specjalna karetką do szpitala i moment otrzymania wyników. "Drżało mi serce. Bałem się, że mogę umrzeć. Bałem się o swoje córki. Gdy tylko mogłem zadzwoniłem do nich. Ulżyło mi, gdy dowiedziałem się, że z nimi wszystko w porządku" - mówił pan Mieczysław. 66-latek opisał także, jak wygląda obecnie jego życie w izolatce i chwalił personel medyczny, który się nim zajmuje. Powiedział, że jego rokowania są dobre, a z każdym dniem czuje się coraz lepiej. Dodał, że "nie prosił o taką sławę", ale dzięki niemu "przećwiczono postępowanie w takich przypadkach".Pan Mieczysław zaapelował także, by w przypadku podejrzenia u siebie zakażenia koronawirusem nie panikować i zgłosić się do szpitala z oddziałek zakaźnym.Więcej w "Super Expressie".