"Jesteśmy nadal w fazie wzrostu zachorowań" - podkreślił Rezza w opublikowanym w piątek wywiadzie dla rzymskiego dziennika "Il Messaggero". Nowe ogniska "Liczby mówią nam, że jest wysoce prawdopodobne to, że pojawiły się inne ogniska" - zaznaczył ekspert. Przypomniał, że najgorsza sytuacja panuje w Lombardii, zwłaszcza w rejonie Bergamo i Brescia. "Poważne ogniska są także w Emilii-Romanii i w Marche" - dodał dyrektor departamentu chorób zakaźnych. Jak zaznaczył, w stołecznym regionie Lacjum ogniska są ograniczone. "Ważne jest to, by je jak najszybciej wygasić. Trzeba uniknąć tak dramatycznej sytuacji, jak w Lombardii" - dodał. Dwa żeńskie klasztory odizolowane Dwa nowe ogniska pojawiły się w żeńskich klasztorach. Włoskie media podały w piątek, że w klasztorze sióstr w podrzymskim miasteczku Grottaferrata potwierdzono 40 przypadków koronawirusa. Jedna z zakonnic jest w szpitalu. Z kolei w klasztorze przy via Casilina w Wiecznym Mieście zakażonych jest 19 spośród 21 mieszkających tam sióstr zakonnych. Stołeczna służba zdrowia wszczęła postępowanie wyjaśniające, by ustalić, jak doszło do zakażeń w obu domach kościelnych. Klasztory odizolowano. Włosi nie przestrzegają zasad? Rezza uważa, że należy sprawić, aby reguły walki z epidemią były respektowane w całym kraju. "A wydaje mi się, że tak nie jest" - ocenił. Jego zdaniem co najmniej tydzień trzeba jeszcze czekać na rezultaty podjętych kroków. Skutki "fali migracyjnej" Poza tym - przypomniał - należy liczyć się ze skutkami "fali migracyjnej", jaka na początku epidemii ruszyła z północy na południe Włoch, gdy do domu powrócili ludzie pracujący i mieszkający w Lombardii. Wypowiadając się na temat rosnącej liczby zakażeń wśród personelu medycznego, przedstawiciel Instytutu Zdrowia podkreślił: "To wielki problem, konsekwencja tego, że zapewne nie wystarczająco poważnie i rygorystycznie podeszliśmy do ich ochrony. Prawdą jest też to, że naszemu personelowi medycznemu zabrakło środków ochrony osobistej i że nasi europejscy sąsiedzi nie byli pomocni". Obecny bilans koronawirusa we Włoszech to 3405 zmarłych, czyli więcej niż w Chinach, i ponad 41 tysięcy potwierdzonych przypadków zakażeń.