"Dziękuję naszym prawdziwym sojusznikom, że mimo wywieranej na nas presji pozostali wierni prawdzie i stanęli po naszej stronie. Od tych zaś, którzy z braku wiedzy lub z nieżyczliwości przyłączyli się do rozprzestrzeniania fake newsów, oczekuję, że przeproszą Węgrów i wyciągną odpowiednie konsekwencje" - oznajmił Orban, którego zacytował jego rzecznik Bertalan Havasi. Orban oświadczył, że trwa bezprecedensowy skoordynowany atak i kampania dezinformacyjna przeciwko Węgrom. Jak podkreślił, zarówno on, jak i jego kraj były wcześniej niesprawiedliwie atakowane, ale obecny atak jest "najpodlejszy i najbardziej cyniczny". "Twierdzono, że parlament został zamknięty, podczas gdy regularnie obraduje i jest miejscem gorących debat. Utrzymywano też, że zapewniłem sobie nieograniczoną władzę. Tymczasem jest odwrotnie: kompetencje parlamentu poszerzyły się na niekorzyść rządu" - oznajmił, wskazując, że parlament może znieść stan zagrożenia i wycofać nadzwyczajne posunięcia. Węgierska ustawa koronawirusowa Chodzi o przyjętą 30 marca ustawę o ochronie przed koronawirusem, zgodnie z którą rząd może w czasie stanu zagrożenia "zawieszać stosowanie niektórych ustaw, odstępować od zapisów ustaw i podejmować inne nadzwyczajne kroki w celu zagwarantowania życia i zdrowia obywateli, bezpieczeństwa prawnego i stabilności gospodarki narodowej". Orban wyraził ubolewanie, że do rozprzestrzeniania fake newsów o Węgrzech przyłączyli się nie tylko formalni wrogowie polityczni, ale tez niektórzy politycy EPL, do której należy rządzący na Węgrzech Fidesz. Przewodniczący EPL Donald Tusk "posunął się do tego, że przeprowadził analogię między krokami podjętymi na Węgrzech a Carlem Schmittem, zwolennikiem i ideologiem nazistowskiego reżimu niemieckiego" - zaznaczył Orban. Premier nawiązał też do faktu, że 17 kwietnia posłowie Parlamentu Europejskiego wyrazili w rezolucji "poważne obawy" dotyczące kroków podjętych przez rząd Węgier "w celu przedłużenia stanu wyjątkowego w kraju na czas nieokreślony, wprowadzenia dekretem bezterminowego zawieszenia i osłabienia parlamentarnego nadzoru nad sytuacją kryzysową". Wezwali też KE do pilnej oceny, czy podjęte środki są zgodne z traktatami UE, oraz do "wykorzystania wszystkich dostępnych narzędzi i sankcji UE, w tym budżetowych, w celu zaradzenia temu poważnemu i trwałemu naruszeniu". "Nie możemy pozwolić" Tymczasem Komisja Europejska - ciągnie Orban - przeanalizowała węgierskie przepisy i doszła do wniosku, że ataki te są bezpodstawne. "Umieszczając w treści rezolucji kłamstwa, posłowie Parlamentu Europejskiego uczynili z samych siebie i ze swojej instytucji pośmiewisko.(...) Wyrządzonej krzywdy nie da się już jednak naprawić" - podkreślił premier. Zakończył swój list słowami: "Nie możemy pozwolić, by nasi polityczni przeciwnicy przywłaszczali sobie zasadę praworządności i degenerowali wspólne wartości do narzędzia politycznego. Wkrótce będziemy musieli zdecydować, czy pozwolimy, by nas podzielono, i będziemy się nadal sami osłabiać, czy też zjednoczymy się i pozostaniemy czołową konserwatywną siłą polityczną w Europie. W stojącym przed nami pełnym wyzwań okresie życzę dużo siły i mądrości". Członkostwo rządzącego na Węgrzech Fideszu w EPL zostało zawieszone w marcu 2019 r. W liście do członków EPL 1 kwietnia Tusk napisał, że obecnie priorytetem jest walka z pandemią koronawirusa, ale wkrótce nadejdzie czas, gdy będą musieli przemyśleć stanowisko w sprawie wykluczenia Fideszu z tej grupy. Potem oznajmił w wywiadzie dla tygodnika "Spiegel", że Orban rządzi za pomocą środków nadzwyczajnych od czasu kryzysu uchodźczego i wykorzystuje strach przed migracją, a teraz także koronawirusem, aby rozszerzyć swoją władzę. "Ile razy w naszej historii widzieliśmy, jak politycy używają praw, które zostały prawidłowo uchwalone, aby rozszerzyć swoją władzę? Znacie to z Niemiec" - powiedział Tusk. "Jestem pewien, że Carl Schmitt byłby bardzo dumny z Viktora Orbana" - dodał.