Rozporządzenie o utworzeniu tzw. zielonego korytarza dla emerytów od godz. 8 do 10 weszło w życie w czwartek i natychmiast odnotowano pierwsze przypadki wypędzania emerytów ze sklepów po wyznaczonej przez ministra godzinie. Odmawiano obsługi m.in. pracującym emerytom, lekarzom i nauczycielom, a takich jest w Bułgarii 285 tys. W krytycznych publikacjach media wskazują, że w starzejącej się Bułgarii jedna trzecia ludności jest w wieku emerytalnym i właśnie dla niej wydzielono tylko dwie godziny dzienne na zakupy najniezbędniejszych artykułów żywnościowych i leków. "Ludobójstwo" Decyzję władz określono nawet jako "ludobójstwo" osób w podeszłym wieku, które zmuszane są do wychodzenia z domu w godzinach porannych, kiedy na zewnątrz jest zimno i ślisko. Na zakup leków emerytom zostaje tylko jedna godzina, gdyż apteki otwierają się o godz. 9. W odróżnieniu od sytuacji na wiosnę, kiedy emeryci mogli odwiedzać sklepy również w pozostałych godzinach, obecnie jest to zakazane. Oznacza to duży tłok lub brak możliwości zaopatrzenia. Jednocześnie media zwracają uwagę na brak logiki w rozporządzeniu, które nie zakazuje osobom powyżej 65 roku życia wstępu do kawiarni, restauracji czy centrów handlowych. Poza tym zaniepokojenie w społeczeństwie budzi brak wielu leków w aptekach. Resort zdrowia przyznał, że tak faktycznie jest, a winę za to - według ministerstwa - ponosi ludność, która wykupuje leki na zapas. W obliczu trudności z dostępem do lekarzy i szpitali w sieci krążą porady, jak samemu leczyć się w przypadku zakażenia koronawirusem, gdy zalecanych leków nie ma w aptekach. Resort zdrowia zapowiedział zaostrzenie kontroli sprzedaży i wprowadzenie całkowitego zakazu wydawania antybiotyków bez recepty. Liczba zakażonych koronawirusem w Bułgarii od wybuchu epidemii w marcu przekroczyła w piątek 90 tys., na Covid-19 zmarło dotąd 1970 osób. W ciągu ostatniej doby odnotowano 3414 nowych zakażeń i 72 zgony osób zainfekowanych. Zdaniem wielu ekspertów statystyki te nie są dokładne, ponieważ wiele osób w ogóle nie trafia do szpitali i nie wykonuje się sekcji zwłok tych, którzy zmarli w domu. "Praca przynosi wolność" Premier Bojko Borisow konsekwentnie stoi na stanowisku, że całkowitego lockdownu nie należy wprowadzać. Jego zdaniem wstrzymanie gospodarki jest bardziej niebezpieczne od zarazy. W czwartek, wizytując budowę autostrady w okolicach Sofii, w towarzystwie ministra zdrowia i szefa instytutu pilnej pomocy medycznej, Borisow zachwycał się szybkim postępem inwestycji. "Praca przynosi wolność" - obwieścił premier, a jego wypowiedź wyemitowano na jego profilu na Facebooku. "Arbeit macht frei" - natychmiast zauważyli wnikliwi obserwatorzy, a media społecznościowe zawrzały. "'Praca przynosi wolność' - stwierdził premier Borisow, pokazując swoim ministrom autostradę, co też ma swoją symboliczną wymowę. I najstraszniejsze jest, że nikt nie zareagował. Istnieją niedopuszczalne sformułowania, dla których nie ma przebaczenia. (...) Praca przynosiła wolność w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Widocznie również w Bułgarii w 2020 roku" - napisała dziennikarka bułgarskiej redakcji Wolnej Europy Polina Paunowa. Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)