Oznacza to, jak przekonuje "NYT", że liczba zgonów jest w USA zaniżona. Na jakiej podstawie dziennikarze tak twierdzą? W swoich obliczeniach opierają się na danych, które są publikowane przez tzw. centra kontroli i prewencji chorób (Centers for Disease Control and Prevention). To rządowe agencje. "NYT" zwraca uwagę, że od kiedy koronawirus pojawił się w Stanach Zjednoczonych w marcu, większość zgonów powyżej normalnego poziomu (niemal połowa wszystkich takich przypadków w kraju) została odnotowana na północnym wschodzie, a w Nowym Jorku i New Jersey wzrost jest ogromny. Gazeta dodaje jednak, że liczby w tym regionie zdecydowanie spadły od szczytu w kwietniu. Jak czytamy, w dziewięciu z trzynastu stanów na południu USA zaczęło odnotowywać wzrost liczby zgonów w lipcu, kilka miesięcy po rozpoczęciu pandemii. Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone są - według oficjalnych danych - od wielu tygodni krajem najbardziej dotkniętym skutkami epidemii koronawirusa, zarówno jeśli idzie o liczbę zakażeń, jak i liczbę przypadków śmiertelnych.