Rekordowe w tej fali 24 882 nowe zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 i zgony kolejnych 370 osób z COVID-19 - to najnowszy bilans epidemii w Polsce. W placówkach w kraju łóżek dla pacjentów z COVID-19 przygotowano 21 692, z czego 72 proc. - czyli 15 713 - jest zajęte. - Chcemy w perspektywie pierwszej dekady grudnia zwiększyć liczbę dostępnych łóżek do blisko 35 tys. - poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski. Na razie rządzący nie planują wprowadzania nowych obostrzeń. Obostrzenia potrzebne? Szpitale ograniczają zabiegi planowe A liczba chorych rośnie. Działalność wznawiają szpitale tymczasowe, a miejsca w placówkach są przekształcane dla pacjentów z COVID-19. W związku z tym szpitale ograniczają przyjęcia i zabiegi planowane. Stało się tak m.in. w Białymstoku. - Na bieżąco monitorujemy sytuację i mimo wzmożonego napływu chorych staramy się tak organizować pracę kadry medycznej, by każdy pacjent otrzymał pomoc medyczną. Oczywiście w związku z tym jesteśmy zmuszeni ograniczyć do niezbędnego minimum przyjęcia i zabiegi planowe - tłumaczył kilka dni temu rzecznik szpitala wojewódzkiego w Białymstoku Rafał Tomaszczuk. Z kolei Szpital Uniwersytecki w Krakowie całkowicie wstrzymał przyjęcia planowe. Nie dotyczy to jedynie chorych na nowotwory i z udarami. COVID-19. "Dużo osób nie przeżyje zimy" - Decyzja, by nie zaostrzać restrykcji, to poniekąd akceptacja faktu, że dużo osób nie przeżyje zimy. Ile tak naprawdę ich będzie, dowiemy się dopiero z danych pokazujących nadmiarową śmiertelność, bo nie wszystkie zgony dziś są notowane jako powiązane z COVID-19. Ja jestem jednak zwolennikiem tego, żeby działać tak, by ratować życie - komentuje w rozmowie z Interią prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. - Decyzje, które są dziś podejmowane, to nie są decyzje merytoryczne w naukowym tego słowa znaczeniu. Dla mnie istotne jest szukanie odpowiedzi na pytanie, jak zapobiec zgonom nadmiarowym i jak najszybciej wyjść z pandemii. Natomiast "czy zapobiec" to już zupełnie inna sprawa - komentuje. Nowe zakażenia koronawirusem. Szpitale przeciążone Tymczasem ze szpitali słychać głosy, że personel jest przeciążony pracą. - Jeśli nie zadziałamy teraz, zorientujemy się, jak już będą dziać się dramaty. Trzeba reagować z wyprzedzeniem - mówi Interii dr Miłosz Przybyszowski, pracujący na SOR-ze Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. - Widzimy, że medycy są ekstremalnie przemęczeni. Lekarka z innego szpitala, z którą ustalałem przewiezienie pacjenta, powiedziała mi, że musi to skonsultować z personelem, bo są tak przeciążeni, że ją chyba zabiją, jeśli przyjmie im kolejną osobę na oddział - mówi Interii dr Miłosz Przybyszowski, pracujący w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Jak mówi, sytuacja na jego oddziale wciąż pozostaje trudna, a widać wzrost liczby nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2. - Rezydenci wypowiadają klauzule opt-out, ale ktoś te dyżury musi brać. System nie znosi próżni. Więc dyżury rezydenckie bierzemy my, lekarze specjaliści. Ostatnio o północy w SOR przebywało 17 dzieci. Jeżeli jest jeden lekarz na dyżurze, to wtedy czas oczekiwania na wizytę do pediatry sięga 4-6 godzin - dodaje. Oddolna akcja Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Ochrony Zdrowia Do tego wciąż trwa akcja Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Ochrony Zdrowia, którzy nie przyjęli ustaleń Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia i ogłoszonego przez ministra zdrowia porozumienia. - Prowadzimy akcję oddolną, w szpitalach, na oddziałach. Zachęcamy medyków, żeby nie zgadzali się na pracę ponad siły w kilku różnych placówkach - mówi Interii rzecznik prasowy Białego Miasteczka 2.0 Gilbert Kolbe. - Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ochrony Zdrowia to ponad 600 tys. pracowników zrzeszonych w poszczególnych organizacjach, które do naszego komitetu przystąpiły. Ilu z nich aktywnie protestuje, tego dokładnie nie wiemy. Wiemy natomiast, że pewne kroki już są podejmowane, a wypowiedzenia składane - dodaje. Jego zdaniem przy tworzeniu kolejnych miejsc dla pacjentów covidowych personelu "nie ma prawa starczyć". Obostrzenia, szczepienia i choroby inne niż COVID-19 Tymczasem przed nami szczyt obecnej fali zakażeń. Minister zdrowia mówi o dwóch scenariuszach. - Jeden zakłada szczyt czwartej fali pandemii w ciągu dwóch tygodni w granicach 25-30 tys. zakażeń dziennie, drugi odsuwa apogeum w czasie na pierwszą połowę grudnia z pułapem 35-40 tys. przypadków - tłumaczył w wywiadzie dla PAP. A poziom wyszczepienia populacji w Polsce przeciwko COVID-19 wynosi dziś ponad 52 proc. To ma znaczenie zarówno dla zaszczepionych, jak i niezaszczepionych. Jak mówi prof. Pyrć, zależność jest prosta. - Ryzyko, że osoby niezaszczepione przejdą COVID-19 ciężko i trafią do szpitala, jest dużo wyższe niż w przypadku zaszczepionych. To wiąże się z "zapchaniem" służby zdrowia. Czyli de facto osoby niezaszczepione stanowią bezpośrednie zagrożenie także dla tych, którzy przyjęli szczepionkę, również młodszych, dla których sam COVID-19 nie jest aż tak groźny, a którzy będą mieli problem, żeby leczyć inne choroby - wyjaśnia. - Obrazowo mówiąc: osoba z zawałem może nie doczekać się na pomoc, bo służba zdrowia będzie skupiona na chorych na COVID-19 - dodaje. Jakie zatem rozwiązania proponuje? Nowe obostrzenia? "Przede wszystkim pilnujmy obowiązujących zasad" Zdaniem prof. Pyrcia "wydaje się logiczne, by nie zabijać społeczeństwa obostrzeniami i lockdownem, bo lockdown jest w zasadzie porażką". - To nie jest sposób na walkę z pandemią, tylko ostateczny sposób odcięcia ścieżek transmisji. Skuteczny, jednak bardzo bolesny. Działać należy wcześniej - mówi. I wskazuje, że zapobiegać nadmiernej śmiertelności można na wiele sposobów. Jednym z nich jest pilnowanie zasad, które już obowiązują, takich jak dystans i maseczki. Mówił o tym też minister zdrowia Adam Niedzielski. - To są elementy, mówię szczególnie o maseczkach, które będą egzekwowane przez policję w całym kraju. Zwiększona częstotliwość kontroli, wystawianie mandatów. Do tego działalność sanepidu - wyliczał szef MZ. Prof. Pyrć. wskazuje też na grupę zaszczepionych. - Należy skorzystać z tego, że mamy grupę osób zaszczepionych, która stanowią mniejsze ryzyko zarówno dla siebie - bo ryzyko ciężkiego przebiegu choroby jest u nich mniejsze, ale też dla innych - ponieważ transmisja wirusa jest w ich przypadku również ograniczona - mówi Interii. Jak na razie mowy o ograniczeniach dla osób, które nie zdecydowały się na przyjęcie szczepionki przeciw covid, nie ma. - Brak nowych restrykcji to ukłon w kierunku osób zaszczepionych, by nie ponosiły konsekwencji nieodpowiedzialnych decyzji ze strony osób niezaszczepionych - uważa minister zdrowia.